i ja sie melduje
witam Tyluniu
Ehh, wreszcie udało mi się dorwać do komputera u moich przyszłych Teściów...

Wekend zapowiadał się pracowicie pod względem weselno-ślubnym. Mieliśmy zarezerwować noclegi dla Gości, podpisać noszoną przez 1,5 miesiąca umowę z zespołem, zamówić obrączki, zarezerwować fryzjera i makijażystkę... Taaa...
Jeszcze w piątek, zaraz po przyjeździe do rodziców Marcina, dowiedzieliśmy się, że noclegów dla gości brak...

Matko...gdzie ja położę po weselu 65 osób...

Ee. zaraz zaraz! My mamy pokój małżeński w restauracji

Jest dobrze... W restauracji mamy również rezerwację dla 18 osób, no i jeszcze przecież z 15 osób zmieści się u Marcina w domu! Tu nastąpił długi wydech wstrzymywanego od godziny powietrza... jest OK, połowa ma gdzie głowę przyłożyć... a druga? Jak to stwierdziła moja świadkowa: Jak trzeba będzie, to ona nawet do Wrocławia ich będzie wozić! Mhm, nie dość, że 90 km, to mam pytanie: gdzie? Do hotelu za 250 zł?

Jakoś nie było mi do śmiechu... Potem padła cudna myśl. Warunkiem przystąpienia do uroczystości weselnej będzie deklaracja, że od razu po weselu przychodzi się na poprawiny, bez spania. Wytrwają najlepsi! Był jeszcze trzeci pomysł świadkowej, żeby te pół gości, którzy nie mają noclegów zwyczajnie nie zapraszać... Szybko idea upadła, gdy się okazało, że ona jest właśnie w tej drugiej połowie...

Tak więc, w sobotę skoro świt, rozpoczęliśmy nerwowo-szybkie poszukiwania jakichkolwiek miejsc noclegowych. Dodam, że w Wieruszowie, gdzie będzie wesele, nie ma ani pół hotelu, hoteliku, nic, null... Ale po kolei...
W październiku 2006 rozmawialiśmy wstępnie z właścicielem pokoi przy boisku - na ok. 20 osób oraz z właścicielką pokoi na tzw. przystani. Przykazali zgłosić się dopiero w marcu 2007, bo teraz to oni nie będą nic obiecywać! No to jest marzec i co? Przy boisku pokoje będą zajęte przez kilka miesięcy przez ekipę remontującą jakiś zakład produkcyjny, a na przystani już dawno (!) pokoje zarezerwowane... No to się zezłościłam

I w taki sposób zostaliśmy na lodzie... w środku lata niemalże... Ale ok, ok, ok, spokój, wdech wydech... jakie mamy możliwości...? Albo zmienić datę ślubu, albo szukać dalej, w okolicach, lasach, krzakach...

Daty zmienić nie da rady, lokale pozajmowane do końca 2008 roku, nawet te najdalej odsunięte od wszelakich miast... Gospodarstwa agroturystyczne odmówiły przyjęcia na 1 noc gości, bo dla nich to już środek czasu wakacyjnego. Się okazało, że jedyna nadzieja w lokalu, gdzie na 16 czerwca już oczywiście jest rezerwacja, ale mają bardzo dużo miejsc noclegowych. W poniedziałek sie dowiemy, czy możemy już spokojnie oddychać. Jeśli tamto wesele będzie obejmowało nie za dużo gości, to właściciel obiecał nas zapisać na noclegi do siebie. także byle do poniedziałku...