FezWszyscy nas straszyli, że w Fezie będzie maga ciężko: beda nas chcieli oszukac, naciągnąć, zgubimy sie w krętych uliczkach itp. I nie pomylili się, zgubiliśmy się, nie raz i nie dwa, powiedziałabym 122 razy

Nie mniej jednak, nie spotkalismy nikogo, kto wywarłby na nas złe wrażenie (procz jednego Polaka z wycieczki rainbow)

. Wszyscu byli mili, uśmiechnięci. Jasne zapraszali do sklepu ale wystarczylo powiedfziec grzecznie "nie" i koniec tematu.
Medina jest mega kręta, a największą moja bolączką było JAK NIE ZGUBIĆ SYNA?!
Akurat w Fezie włączyło mu się uciekanie. Nie chciał plecaka ze smycza, nie chcial na rece, nie chcial do Tuli i nie chcial do wózka. Fez zapamietam jako wieczną gonitwę za Młodym

i cieszyłam się kiedy wyjechalismy i dojechalismy do bram Sahary. Wypuścilam Młodego na plac i mógł szaleć sam od rana do wieczora - a ja, a ja sobie siedziałam i patrzałam na wydmy.
Uliczki są wąskie, ta ze zdjęcia była nawet szeroka


Do tej mardensy szliśmy ok 75 min. Google czas dojscia wskazało na 18 min...

No nie dało rady się nie zgubić.

To jedna z garbarni tradycyjnych w Fezie, Smierdzi tam przeokrutnie. Skóry garbuje się nadal jak wiele wiele lat temu, tradycyjnymi metodami. Męzczyzni w tych kadziach ugniatają skóry miedzy innymi w golebich odchodach aby je zmiekczyć


A tak lansował się Tymuś....ale zdjecie ma pokazywać piekne mozaiki w Riadach.
