Justyna to Tula.
Ela, no co Ty. To pikuś. Za rok to juz może być hardcore
Chiang Mai
Kiedy już dzieci mają dość wody należy wyruszyć w góry!Chiang Mai – bardzo, ale to bardzo żałuję – że mieliśmy tylko 2 dni w Chiang Mai i na pewno kiedyś tam wrócę. Niby miasto ale jakże odmienne od Bangkoku. Z premedytacja przylatujemy tu w niedziele, w tym dniu odbywa się mega wielki targ uliczny. Mamuniu….jak tylko sobie to przypomnę…to jedzenie za 5taka, te słodkości, te wszystkie ręczne robótki po dyszce, te kolory, zapachy, atmosferę, owocowe szejki, ociekające ręce z soczystego mangostanu…..zabijcie mnie – ja chce tam wrócić.
Kolejnego dnia wstajemy o 5:30. O 6:30 ma po nas przyjechać samochód i wyruszamy spotkać się oko w oko ze słoniem*.
*W tym miejscu chciałabym napisać, coś bardzo ważnego. Jeżeli kiedykolwiek będziecie mili okazję przejechać się na słoniu – NIE RÓBCIE TEGO. Słoń, mimo, że jest ogromnym zwierzęciem nie jest przystosowany do noszenia lektyki i ludzi. Jego kręgosłup bardzo na tym cierpi. Zwierzęta ucinane są kły, trzymane są w niewielkich zagrodach. Nie chcieliśmy wspierać tego procederu.
Parę lat temu pewna kobieta postanowiła ratować słonie żyjące w niewoli i przewożące ludzi. Stworzyła sanktuarium dla słoni, gdzie słonie spokojnie w warunkach naturalnych mogły odpocząć od złego traktowania. Ale na każde takie miejsce potrzebne sa pieniądze. Wymyśliła, więc, że będzie przyjmować wolontariuszy do pomocy, którzy zajmą się zwierzętami. Następnie zaczęła organizować spotkania ze słoniami dla turystów. 2 grupy 2 x dziennie po 20 osób towarzyszą słoniom w ich codziennym życiu – karmią je, myją. Nikt tu słoni nie ujeżdża. Może to głupie ale ja czułam, że te słonie są tam szczęśliwe. Obecnie Elephant Jungle Sanctuary posiada łacznie 68 sloni w 6 campach w Chiang Mai i 1 na Phuket. Zwierzęta mieszkają na ogromnych przestrzeniach w dżungli i zapewniam Was – czują się tam świetnie. Słonice mają młode, tworzą się słoniowe pary….sielsko anielsko….nigdy już nie zamieszkają na wolności bo przecież by nie przeżyły, ale tu mają jej namiastkę.
Spotkanie ze słoniem jest przezyciem, którego się nie zapomina.
Słoń - ot poprostu - oko w oko.

Kąpiel
Miasto świątyń
Powrót do Bangkoku. Czas wracać. Ostatnie dwa dni w Bangkoku. Jeszcze tylko przepłyniemy się po kanałach, wytropimy w parku warany i już można wracać do Polski. Ale zaraz….jakoś czujemy się już tu inaczej…tak, wiemy jak się nie dać naciągnąć, jak przejść przez ulicę, gdzie dobrze zjeść, gdzie iśc, jak jechać…..po miesiącu w BKK czułabym się jak w domu – wiem to!
Polska.Cholera. Gdzie ten samochód. Przez cały pobyt w Tajlandii wszystko, co zaplanowane odbywało się na czas – mimo, że pojecie czasu u Tajów w cale nie jest takie dobre. Ledwo, co wylądowaliśmy na polskiej ziemi i trzeba czekać. „O jest…spóźnił się 15 min nasz transport”. Witamy w domu. „Jezu, jak zimno”!!!!!!
Koniec.
Ps. Mam nadzieje, ze przekonałam Was do podróży
