Jak ja się cieszę, że jestem już po. Córka miała w tamtym roku i u nas to wyglądało tak:
- do komunii szła do parafii, pod którą podlegamy z racji zamieszkania. Chciałam na początku, żeby szła z klasą, ale ani proboszcz naszej parafii ani parafii szkolnej, nie byli przychylni do takowej zmiany, tłumacząc to tym, że należy się jednoczyć w duchu chrześcijaństwa w rodzimej wspólnocie. Po czasie, stwierdziłam, że jednak wyszło nam to na dobre, z racji bliskości kościoła, super organizacji proboszcza przygotowań, prób itp. W październiku dostałam rozpiskę na wszystkich spotkań na cały rok.
Fakt musieliśmy chodzić na katechezy, ale na różaniec czy inne tego typu msze chodziła tylko w piątki, bo doszłam do wniosku że szkoła ważniejsza, codziennie kończyła o 16 a msze były na 17, więc odpuściłam. Oczywiście w każdą niedzielę była obecna.
Miała 11 modlitw do zaliczenia - zaliczyła przed mszą u katechetek, nikt tego u nas nie sprawdzał potem, ani nie rozliczał z wydawanych gdzieś na mszach karteczek.
W sobotę o 12 miała uroczyste odnowienie przyrzeczeń chrztu świętego, a w niedzielę tylko msza komunijna, po południu nie musiała już przychodzić
- przyjęcie - po długim namyśle i analizie cen w lokalach, zdecydowałam się na tradycyjny obiad, bez przystawek itp. Zamówiłam tylko tort. To w zupełności jak się potem okazało wystarczyło, a nawet zostało i zostało nam potem spakowane przez panie kelnerki. A ponieważ wynajmowałam mieszkanie dla gości, to po 3 godz przenieśliśmy się do tego mieszkania i dalej miło spędzaliśmy czas
- ubiór - obowiązywała alba, w kościele szyła krawcowa, ale po konsultacji z paniami katechetkami, które dzieci przygotowywały, mogłam zamówić albę o kroju sukienkowym, oczywiście bez koła, skromna ale śliczna, zamawiałam przez internet. Córka miała opaskę z żywych kwiatków, przetrwała cały biały tydzień.
Co mogę doradzić rodzicom pierwszokomunistów? Tylko spokój może nas uratować, nie dać się zastraszyć proboszczowi, nasz próbował, ale mu nie wyszło bo, gdyby było tak jak nam nakazał, to rodzice zamiast pracować cały czas musieliby latać z dziećmi do kościoła. Naszą parafię muszę pochwalić za coś jeszcze, oprócz świetnej organizacji, NIE ZDARŁA grosza od nas rodziców. Za książeczkę i obrazek płaciliśmy tyle ile znalazłam w internecie, różaniec mieliśmy kupić sami. Za wystrój kościoła płaciliśmy 35 zł, a na ołtarz co łaska. Nie było jakiś dziwnych prezentów dla katechetek itp, po uroczystości panie dostały kwiaty i podziękowania od nas rodziców, a i tak były wzruszone i kwiaty zostawiły w kościele pod ołtarzem.
W tym roku rocznica - czekam na spotkanie i plan, co w tym roku wymyśli nasz ambitny proboszcz.