Ja mam świadomość, że wszystko musi być zaplanowane co do jednej minuty i przyznam szczerze, ze bardzo mnie to przeraża. W sierpniu byłam na slubie swojej przyjaciólki, bylam jej swiadkową i wyobraźcie sobie, że pod kościołem, wysiadając z samochodu rozporek od sukienki, na plecach - rozszedl mi się. No i co teraz ? Nie moglam zepsuc tego dnia moja mala tragedia. Nie mialam zapasowej sukienki, a na podroz do domu nie bylo już czasu. Dobrze, ze nasza druga kolezanka miala dłuższą marynarkę, ktora akurat wszystko zasłaniała, no i jakoś poszło. Ale przestrzegam, ze na wszystko trzeba byc przygotowanym. Zwlaszcza, ze jestem pewna, ze nie kazda ze swiadkowych w momencie takiej grozy - zachowałaby się tak jak ja.