długo zastanawiałam się czy napisać tutaj. bałam się. sama nie wiem czego. ale może jak się komuś wygadam to będzie mi trochę lepiej

zwłaszcza, że podczytuję i dajecie nadzieję, że nawet w ekstremalnych przypadkach się udaje

staramy się z mężem o Maluszka od roku (teraz trwa 13 cykl). w międzyczasie raz się udało, ale 2 kreseczki zniknęły tak szybko jak się pojawiły... wtedy zaczął się mój koszmar. sama nie wiem czemu wmawiałam sobie, ze to moja wina. że na siebie nie uważałam, że w sylwestra drinka wypiłam. że z infekcją do lekarza nie poszłam. trwało to 2 miesiące. 2 miesiące ryczałam w poduszkę, a mąż nie dawał mi wsparcie (wtedy tak myślałam). teraz wiem, że o przeżywał tą stratę równie mocno jak ja.
teraz już się ogarnęłam. widocznie tak miało być. nie poddajemy się i wlaśnie jestem w trakcie pierwszego monitoringu cyklu. po pierwszych badaniach hormonalnych okazało się, że poziom TSH mam w normie, ale przy staraniach o dziecko powinien być wyższy. na usg wszystko ok. jutro zaczynam brać tabletki L-Thyrox. w poniedziałek mam kolejne badania hormonalne i zobaczymy jak to będzie. jestem pelna nadziei i to, że jestem pod opieką lekarza daje mi taki wewnętrzny spokój

trzymam kciuki za wszystkie staraczki! w końcu i my się doczekamy
Mandinka gratulacje! pierwszy mój wpis, a tu takie informacje od Ciebie
