Dziewczyny, trochę mnie tu nie było... ale na początku nie chciałam zapeszać

A więc chwalę się - jestem w 26 tygodniu ciąży

I jestem kolejnym przykładem na to, że głowa robi swoje. Mieliśmy najpierw 3 cykle na hormonach, potem ginekolog zaproponował sprawdzanie drożności jajowodów. Tylko wcześniej jeden cykl miał być na "oczyszczenie" organizmu. W tym cyklu przytulaliśmy się 3 razy, bez żadnych leków, monitorowania cyklu itp. Po prostu "żeby nie było". Niecałe trzy tygodnie później miałam iść na konkretną imprezę, więc dla "świętego spokoju" zrobiłam test, bo bóle menstruacyjne były, ale miesiączki brak. I doznałam szoku - 2 krechy - od razu!
Oczywiście radość, ale i strach... na początku złapało mnie przeziębienie, więc przeleżałam tydzień w łóżku martwiąc się o dziecko, lecząc się herbatą i mlekiem z miodem. Do końca 3 miesiąca nie mówiliśmy o ciąży nawet rodzicom, wiedziała tylko garstka osób, z którymi dzieliliśmy się wcześniejszymi nieudanymi próbami.
Także w sumie starania zajęły nam 15 miesięcy. Termin porodu mam na 22 listopada, przywitamy małą Gabrysię
