Skonczylam wczoraj "Uwiklanie" Miloszewskiego I jestem zawiedziona.
Ogolnie ksiazka dobrze napisana, ale mam zastrzezenia co do fabuly.
Czytelnik rozwiazuje sprawe morderstwa na rowni z prokuratorem Szackim, zastanawia sie kto jest morderca i nagle bach... dostaje rozwiazanie jak na tacy. Tak jakby Szacki samolubnie zrobil to za naszymi plecami. Jak u Agathy Cheistie, usiadzcie w koleczku, a ja Wam wskarze palcem kto zabil.
Tak jakby autor stwierdzil, dosc tego pisania, czas ma zakonczenie. Wkurzylam sie

Do tego (nie zdradzajac zakonczenia, tym co nie przeczytali) chyba rutynowa praca policji powinna odkryc na samym poczatku co laczy wszystkich podejrzanych. No sorry, to sa podstawy! Ok, szukanie motywu to juz wieksza praca I zaglebianie sie w przeszlosc.
No I glowny bohater mnie drazni tym ciaglym utyskiwaniem, ze malo zarabia i nie stac go na obiad w restauracji czy tez gazete

A jak przeczytalam "o tych co jedza lunche za 40zl", to az mi sie przypomnialy hejty na Lewandowska za "power sniadanie za 40zl".
No nic, zaczne kolejna czesc, moze bedzie lepiej
