Do innej klasy nie mogę przenieść, w szkole jest tylko jedna. Myślałam o zmianie szkoły, ale "najgorsze" jest to, że moje wrażliwe dziecko czuje się w tej szkole bardzo dobrze. Ola do wszystkiego potrzebuje bardzo dużo czasu i nowa szkoła przyniosłaby jej ogrom stresu

Nie uściśliłam wcześniej, że Oli klasa ma nauczyciela wspomagającego, który pracuje z kilkoma dzieci. Z M. raczej nie. Problemem jest też to, że nauczyciel wspomagający jest praktycznie ciągle na zwolnieniu, co chwilę ma chore dziecko :/
Dzisiaj dowiedziałam się, że M. obiecał jednemu chłopcu, którego bije codziennie od 3 miesięcy ( siniaki, wybroczyny są na porządku dziennym ), że nie będzie go już bił. O DZIĘKI CI, PANIE I WŁADCO. Dwa dni już go nie bije, więc co? Przerzucił się na Oli koleżankę, często zmienia sobie ofiary...
Nika, uwag dostaje dziennie ze 3 jak i nie więcej. Ale dziś rozmawiałam z mamą jednego chłopca i mówiła mi, że syn się skarży, że M. dużo uwag powinien dostawać, a nie dostaje, bo ma odpuszczane. Dzisiaj uderzył Nikolę - Oli przyjaciółkę i Lidkę ( chyba jego ulubiona ofiara, bo jest najmniejsza ) - uderzył ją w rękę i brzuch, a Lidzia płakała całą przerwę. I tak w kółko, codziennie. Wiem, że nie powinnam, ale ostatnio chwyciłam gnoja za rękę, jak leciał na zajęcia. Przestraszył się, a za minutę z tym swoim obrzydliwym uśmiechem poszedł zaczepiać chłopców.
Powiem Wam, że jak tak dalej pójdzie, to do lutego siwa doszczętnie zostanę. Cholera nie strzela, że rodzice nie zbiorą się w kupę i nie pójdą do dyrektorki z grupową skargą i ostrzeżeniem, że sprawę kierujemy dalej. Jutro mamy zebranie, dziś jest zebranie rady rodziców, poprosiłam przedstawiciela naszej klasy o powiedzenie dyrektorce, że jutro ma pojawić się na naszym zebraniu.
Powiem Wam tak, ja nie myślę tylko o swoim dziecku, żal mi tych dzieciaków, wszystkich. Jak dzisiaj widziałam ich radość, że nie ma tego gnojka w klasie, to żal mi ich strasznie, że po godzinie zostali brutalnie "zmuszeni" do jego obecności.
Wiem, że M. miał pewnie trudne dzieciństwo, sama w rodzinie od lat mam dzieci z rodziny zastępczej, moja ciocia przygarnęła w sumie czwórkę dzieci. Ale nie może być tak, że kosztem 1 dziecka cierpi pozostałe 19. Widząc "obojętność" innych rodziców zastanawiam się, czy to ja szukam problemu, czy jestem jakaś nadwrażliwa? Ale ja po prostu wiem, że to skończy się w końcu jakąś tragedią

A widzę, że rodzice dzieci, które na razie są 'bezpieczne" mają wyje... na problem, bo ich dziecko nie cierpi. Ale dla mnie problem nie jest jednostkowy, problem dotyczy całej klasy i tyle...