Wiecei co, tak sie nad tym caly czas zastanawiam, jeswt w tym duzo proawdy co powiedziala Azzura - ze zazdrosc wsteczna jest irracjonalna. Ale patrze na siebie i wiem ze ilekroc pomysle sobie o bylej M to mnie szlag trafia. Byl z nia tylko rok, jak mial 20 lat, ale kochal na zaboj, pierwsza prawdziwa miloscia. I odchorowal te milosc przez lata, cierpial i nie potrafil zapomniec. Dzis twierdzi ze nic do niej nie czuje, ze nie wraca do tego okresu. A mnie kazy jej telefon, sms boli potwornie i dlugo dlugo wyburza z poczucia bezpieczenstwa. A tak naprawde to M ma prawo do obaw i wstecznej zazdrosci. Ja bylam z kims, kilka lat, dalam mu dziecko, byl przy porodzie, tworzylismy rodzine. SPotykamy sie do dzis, i spotykac bedziemy bo laczy nas Kasia. I M to toleruje, sam sie z nim spotyka jak ja nie moge malej odebrac, i uczy ja szacunku do prawdziwego ojca. I za to go podziwiam, za te sile. Ja bym chyba tak nie potrafila.