To teraz może przedstawię wam jak sobie wyobrażam całą ceremonię slubną.
Mszę w kościele zamówiliśmy na 16.00. Chcę żeby do ołtarza prowadził mnie tato. Już to widzę jak ryczymy oboje

bo mój tato to straszna beksa ostatnimi czasy coś mu się na stare lata pozmieniało a zawsze był z niego taki twardziel.
Mój Marcinek ma na mnie czekać już przy ołtarzu z wielkim uśmiechem na twarzy

. No i bardzo chcem, żeby na wyście z kościoła dziewczynki sypały kwiatki a mam aż cztery takie fajne małe szkraby. Tylko nie wiem czy ksiądz na to pozwoli bo po nas może ktoś ma też ślub i mogą nie zdążyć ze sprzątaniem?
Sama nie wiem czy wogóle mam go pytać o zgodę, czy pójść na żywioł i udawać że nic nie wiedziałam hehe.
To ma być w końcu wymarzony ślub prawda?
Po kościele oczywiście szybciutko do motelu, jedzonko pierwszy taniec i na fotki w plener, oczywiście jak będzie ładna pogoda, bo jak nie to wszystkie fotki dopiero po ślubie.
Tak mniej więcej ma wyglądać początek a potem to już niech wszystko idzie swoim planem jaki spłata nam los.