No to skończyliśmy produkować zaproszonka...
zrobiliśmy 66 ale okazało się, że moja mama kochana ma w rękawie kolejne osoby do zaproszenia bez których będzie katastrofa i koniec świata...
Na jednego gościa z dalszej rodziny zaparłam się jak osioł i odmawiam wspołpracy...
Moja Janeczka katuje mnie nim przy każdej okazjii

, że nie wypada, że jego babci bedzie przykro...
że 2 smsy na święta z życzeniami przysłał...
NA jednego takiego kuzyna sie zgodziłam

ale tym razem STOP... a argument brzmiał "bo jego nikt nie zaprasza i on sie czuje wyobcowany z rodziny"
ma miętkie

ta moja mama, ale ja

sie zaparłam

Co myślicie?
Gości sie zrobiła ponad setka (z dziećmi) a plan był 70 - 80 osób
zaczynam tracić kontrolę
