Oj ale tu cicho... Na ale ja też ten wątek zaniedbałam. Ze spraw ślubno-weselnych to właściwie nic się nie dzieje nowego. Trzeba by było zacząć myśleć o zaproszeniach, ale najpierw musimy ustalić ostateczne listę gości i w tym celu trzeba najpierw pojechać na weekend do domu, żeby to obgadać z rodzicami. No i kurs tańca, przed którym Łukasz broni się jak może. Mnie też się to nie uśmiecha, ale jak się nie poduczymy tańczyć to na weselu będzie tragedia, bo jesteśmy w tym względzie zdolni inaczej. No i myślimy jak wyremontować i urządzić nasze przyszłe mieszkanie:)
Niedawno zaczęłam pracę w markecie budowlanym, gdzie prezentuję klientom farby pewnej firmy. Na razie w weekendy po 6 godzin, potem będę jeździć również w tygodniu. Maluję na sztaludze, potem czekam aż farba podeschnie, idę w tym czasie umyć narzędzia i doradzam klientom co kupić. Delikatnie naprowadzając ich na moją firmę;) Praca fajna, pomaga się odstresować i oderwać od studiów i moich uczniów. Poza tym to taki fitness, za który mi jeszcze płacą;) Ale męcząca dość, jak wracam to mi nogi odpadają. Także na brak zajęć nie narzekam: praca, udzielanie korków, studia, pisanie magisterki, robienie do niej badań, planowanie wesela i remontu...
To w sumie też taki ciekawy sprawdzian dla nas, czy Łukasz mając na głowie tylko studia i magisterkę jest w stanie przejąć większość obowiązków domowych.