nie...nie są bez pampersów
w domu im zdejmuję, ale sikają na potęgę
dosłownie co 5 minut zasikane
nie nadążam przebierać
wołają od razu po fakcie, zdejmują sobie majtki i zanoszą do prania mówiąc,że się:zeszczały"i daj suche majtki
nasz dzisiejszy dzień:
8.00 rano wszysycy w piątkę jedziemy do przedszkola z Marcelem
potem w czwórkę do Urzędu Miejskiego-miałam sprawę do załatwienia i musiałam złożyć wniosek.idę na piętro IV(tam się składa-zawsze czynne we wtorki i czwartki.Koleżanka rzekomo dzwoniłą i powiedzieli,że we wtorek czynne).Podchodzę(dzisiaj wtorek), czytam czynne w poniedziałki i piątki.Szlag mnie trafia. Pytam, gdzie ten wniosek mogę pobrać?
na dole
lecę na I piętro, pukam, mówię o co chodzi.
nie to na parterze
lecę na parter, fajniusia kolejeczka do mojego stanowiska

ok.czekam
załatwiam,co mam załatwić i lecimy razem w czwórkę(z bliźniaczkami, które za każdym razem są wypakowywane z samochodu, pakowane do wózka itp)do M. do pracy, bo mu potrzebne zaświadczenie z kadr.No to jedziemy do Portu Wojennego.Ja z laskami czekam w aucie
zaświadczenie jest, to jedziemy na Dąbrowę(czyli naszą dzielnicę miasta) do Euro agd, tam pół godzinki.Patrzymy,że czas nas goni, to szybciutko w auto znowu, zapiąc w foteliki laski i do przychodni lekarskiej
tam obie laski bilans dwulatka, szczepienie( w rezultacie jednej, bo Martynka podziębiona z katarem i kaszlem).W przychodni nieźle się uwijamy, bo tzreba każdą rozebrać, zważyć, zmierzyć, napisać co robi, ile mówi itp.A małe jak szarańcza po gabinecie...
zaszczepione. To od razu do auta, wracamy do euro agd, załatwic sprawe, trochę tam schodzi
już dzwoni babka z banku, bo umówieni byliśmy na 8 rano, a nie przyjechaliśmy
No to znów sie pakujemy z laskami w auto i gnamy na drugi koniec Gdyni do banku w sprawie kredytu
no to na parking spory kawałek od banku, zapakować laski i piechotką do banku.W banku z godzinkę zleciało i znów do auta i do domu
wróciliśmy o 15
Marek wypił kawę i poleciał po Marcela do przedszkola
fajny dzień co?
a zapomniałam napisać o jednym incydencie dzisiaj na Obwodnicy miasta
*pii* tirowiec z boku raptem na naszej wysokości zajechał nam drogę, po prostu sie wepchnął a prawego pasa nie patrząc,że my tam gnamy 100km/h
Marek stracił panowanie nad kierownicą i nie wiem jakim cudem sie zmieścił między samochodami i akurat był taki kawałek jezdni, gdzie sie pas zwęża i tam sie zmieścił
myślałam,że dostanę zawału, tak sie wqrzyłam
gnój *pii*, nie patrzy na nic tylko sobie jedzie
a my wieziemy w samochodzie 2 małych dzieci
co by po nas zostało po uderzeniu z TIRem?