Przyznam szczerze, że lekko straciłam wątek

Jednak szybko przypomniałam sobie na czym skończyłam, jednak jeśli jakieś zdjęcie się powtórzy to wybaczcie.
W tym odcinku dobrnęliśmy już do oczepin. Może "już" to nie jest dobre słowo zwłaszcza, że miała dwumiesięczna przerwę w opowieściach

Jednak dla mnie oczepiny były lekkim zaskoczeniem, bo nie spodziewałam się, że już północ

Czas bardzo szybko leciał.
Dj poprosił nas na środek, gdzie były przygotowane dla nas krzesełka. Zasiedliśmy więc wygodnie. Pierwsze do walki o palmę pierwszeństwa w przyszłorocznym zamążpójściu przystąpiły panny i "panny z odzysku"

obecne na naszym weselu

Miałam dla nich przygotowaną pewną niespodziankę

Ponieważ nie miałam welonu podczas oczepin rzucałam kwiatami. Ale nie była to moja wiązanka. Miałam przygotowany oddzielny bukiet składający się z takiej liczny róż jaka była liczba panien. O ile dobrze pamiętam 21 - ale mogę się mylić

Róże te nie były ze sobą związane i zamysł był taki, żeby podczas rzutu poleciały w rożne strony i spowodowały zaskoczenie w śród panien i żeby każda próbowała je łapać. Do jednej z róż była przywiązana wstążeczka i ta z panien, która ją złapie w przyszłym roku wyjdzie za mąż. Pomysł podsunęły mi nasze kochane forumki :* Dziękuję bardzo. Także plan był super, gorzej było z realizacją

Nie zauważyłam, że posadzono nas pod zwisającą z sufitu szarfą i kiedy wzięłam wielki zamach i wyrzuciłam róże te wpadły w ową szarfę i w większości w niej ugrzęzły

Mówię Wam - jaja jak berety. Totalna dezorientacja. Dziewczyny zdębiały, bo myślały, że rozpadł się mój bukiet. Dzięki tej szarfie to dzisiaj większość gości myśli, że rzucałam swoim bukietem ślubnym

Ale nic... Nagle, dosłownie w ułamku sekundy, poszła fama, że wygra ta panna, która będzie miała najwięcej róż, więc moja siostra nie wiele myśląc rzuciła się na róże, które utkwiły w szarfie nade mną. Oczywiście zupełnie nie zwróciła uwagi na to, że mało mi na głowę nie weszła

Była bardzo z siebie zadowolona, że wygrała, ale nagle okazało się, że to jej 15-letnia córka ma różyczkę ze wstążeczką i to właśnie ona a nie mama wygrała

i w napięciu czekała, aż zostanie wyłoniony jej wybranek.
U panów nie było takich przebojów, bo mój mąż już wiedział, że nie wolno za wysoko rzucać. Parę razy próbował zmylić panów i udawał, że rzuca po czym się rozmyślał

Efekt tego był taki, że panowie niemal nie zauważyli, że już rzucił

Krawat spadł wręcz pod nogi naszego kolegi, który szybciutko go podniósł i udał, że nic się nie stało

Tradycyjnie nowa młoda para odtańczyła krótki taniec.
Oczepiny w obiektywie wyglądały tak:
Rzucam

Róże wpadły w szarfę:

Moja siostra wyciąga róże z szarfy, a za moim mężem stoi jej córka, która ma jedną, ale tę właściwą różę


Mąż przygotowuje się do rzutu, a za nim przyszłoroczny Pan Młody


Na razie to wyślę, żeby mi nie wcięło, a już biorę się do dalszego pisania.