Ja chcę 4 godzinki, [...] ja pewnie będę go ogładać "od deski do deski". Wiele rzeczy umyka nam później z pamięci, a film jest świetnym przypomnieniem.
Powiem Wam, że w LO miałam koleżankę, która na wszystkie szkolne imprezy i wycieczki zabierała kamere i folmowała wszystko i potem robiła z tego filmiki. Na wakacjach też kiedyś robiłam filmy w ciekawym kraju.
Ale prawda jest taka, że to się ogląda od deski do deski RAZ. A potem tylko się przewija do tych najciekawszych momentów...
Ja mam z LO jakieś 3 godziny filmu. I jak już mnie najdzie raz na 2 lata, żeby to obejrzeć, to powiem Wam, że zasypiam!! W TV lecą najfajniejsze momenty z mojego liceum, a ja się nudzę i przewijam do sceny gdzie się wywaliłam... ;O)
Przynajmniej u mnie to tak wygląda, ale ja generalnie nie mam zwyczaju oglądać tego samego filmu 2x. Nawet jak to filmy ze mną w roli głównej.
Nie wiem, być może z filmem ze ślubu to jest inaczej, ale jakoś tak mi się wydaje.
Dlatego uważam, że film powinien być możliwie krótki i zwięzły. Chociaż dobrym jest rozwiązaniem zrobienie dwóch filmów: 2-3 hr i 30 min... Ten pierwszy do rodzinnego archiwum, a drugi na półkę z filmami.
Podobnie ze zdjęciami. Moja koleżanka ma ze ślubu jakieś 5'000 zdjęć!!!!!
No przecież kto to będzie oglądał???
Teraz to każdy obowiązkowo raz przejrzy, ale potem?? Za kilka lat?? Jedno się powiększy i w ramkę nad łóżko, kilka innych też się powiększy dla rodziny czy znajomych (zwykle mimo wszystko to jest jedno i to samo najładniejsze, ustawione ujęcie), 20-30-czy 50?? do albumu i wsio!!
Będziesz chciała obejrzeć pamiątkę to sięgniesz po album, gdzie jest 50 zdjęć, a nie do wora, gdzie są ich tysiące...
Dlatego ja się poważnie zastanawiam nad fotografem... Tzn nie chcę mieć 2 hr sesji zdjęciowej, tylko kilka ujęć i już... Najbardziej klasyczne, bo potem i tak to się wybiera na pamiątkę.