Anetkooo

Cześć kochana

Alicja rzeczywiście przypomina już przedszkolaka...miałam już dwie sytuacje jak Panie myślały, że A. do przedszkola chodzi.
1. jak Zuzie szłam do zerówki zapisać. Poszłam z Z. i A. i jak nas Pani w przedszkolu zobaczyła to myślałą, ze ja chce Alicje zapisać. Dopiero musiałam ją uświadomić, że ja w sprawie starszej córki, a nie młodszej

2. u kosmetyczki jak poszłam przebić uszka dziewczynom. Panie zobaczyły Alicje i zaraz pytanie ile ona ma, bo taka duża i ze smoczkiem

jak je uświadomiłam, ze 1 rok i 8msc to stwierdziły ze myślały ze ona już przedszkolak, ale zwątpiły widząc smoczka

Odeszłam z forum, bo życie mi się komplikowało i czułam, że muszę się z nim sama uporać...wiem, że bez pożegnania i bardzo mi wstyd z tego powodu...

No a druga sprawa to to, że miałam nędzny dostęp do netu...a po przeprowadzce do Bdg. nie miałam wgl kompa...chyba przez 5 msc żyłam odcięta od świata

moim łącznikiem ze światem był tel. kom. i GG w nim

No, ale jak to się mówi jak człowiek idzie na swoje musi się wszystkiego sam dorobić

i tak oto dorobiłam się lodówki, tv cyfrowej, nowego TV, kompa, netu iiii....faceta

A działo się dużo, oj dużo...czasami myślę, że jak na moją głowę to za dużo...
Np:.
*mieszkałam u rodziców...było ciasnooo
*im dzieciaczki starsze były sytuacja w domu zaczęła się robić napięta

*w marcu 2009r. mój były mąż wyjechał do Niemiec do pracy. Wracał co miesiąc na weekend i zabierał dzieci do siebie
*Wciąż wymyślał nowe głupoty, bylebym do niego wróciła
*Alicja zaczęła dreptać jak miała 9 msc i 23 dni
* od sierpnia 2009r. zaczęłam myśleć nad przeprowadzką gdziekolwiek

*w październiku okazało się, że uda się zrealizować moje snute od 2 msc. plany...
*15.10.2009r.- rozpoczęłam wyprowadzkę się do Bdg

trwała w sumie dobre 3 dni

plus czas kiedy do końca ogarnęłam mieszkanie. Nie jest to szczyt moich marzeń, ale ważne, że nie drogo i na głowę nie pada

A poza tym rodzice, dziadkowie bardzo mi pomogli...i nadal pomagają...ich pomoc jest nieoceniona...i jestem im bardzo wdzięczna...
* od tamtej pory były też mi odpuścił.kontakt telefoniczny miał tylko z Zuzią- ja nie chciałam z nim rozmawiać. Od czasu do czasu tylko rozmawiałam z nim jeśli któreś z nas miało pilną sprawę.
*Potem załatwianie...spraw urzędowych..wymeldowanie, wynajem, zameldowanie, dodatek mieszkaniowy, rodzinne, UP i zasiłek dla bezrobotnych

latania było przy tym, że masakra...
*potem parę msc spokoju było...
*W marcu tego roku, tuż przed rozwodem były przypomniał sobie że istnieje i znów zaczął uprzykrzać mi życie...zamiast zając się swoim znów próbuje mi wydawać rozkazy...wczoraj np. dzwonił 5x i co chwila wymyślał inna sprawę...nadal ma mnie za idiotkę...

* 25.03.2009 orzeczony został rozwód i w końcu wolnaaaa
*gdzieś w między czasie poznałam Bartka. W sumie znamy się od września 2009r. Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych.Na początku nie chciałam się wiązać, bo nie byłam jeszcze zupełnie gotowa...jednak życie spłatało nam kolejnego psikusa...bo od lutego jesteśmy razem. To jest zupełnie inna bajka...piękna bajka

W niczym nie przypomina mojego byłego...Dziewczynki od razu go polubiły i zaakceptowały...Piesek zresztą też

Zuzia jak coś nabroi z siostrą, leci zaraz do Bartka...a nie do mnie.. któregoś dnia zapytała mnie nawet czy Bartek może być jej drugim tatą...bo pierwszego ciągle nie ma, a ona chce mieć tatusia. Mogę bez obaw zostawić młode pod jego opieką...Alicji bardzo często robi mleko, kładzie spać i zmienia nawet pampki

A mój były NIGDY tego nie robił jak byliśmy razem

Poza tym jest spokojny i wyrozumiały...na moje fochy i gorsze dni...bo niestety mój były i to wszystko co się działo popsuło mój charakter...wcześniej spokojna stałam się choleryczką...wiele razy wykrzyczę coś nie zastanawiając się nad tym, a potem tego żałuje... ale go to nie zraża... no i co jeszcze...nasze rodziny...one też akceptują nasz związek...