ONA jest niepocieszona ... wczoraj w pracy był sajgon, Ona miała ogarnąć 2 oddziały (w sumie 35 pacjentów w tym połowa w ciężkich stanów) z pomocą tylko 1 koleżanki która 15 lat była oddziałową więc jej sprawność manualna i szybkość działania pozostawiają wiele do życzenia...jeszcze do 15 ogarniała ale potem już nie.0 15 mówiąć fachowo "zatrzymała "nam się dziewczyna.Młoda,ledwie 17 lat (w lipcu miała skończyć 18), schorowana dializowana zdyskwalifikowana do przeszczepu ze względu na stan zdrowia. No ale młoda,może wyjdzie z tego tak myśleliśmy-cuda czasami się zdarzają.I do tej 15 nikt nie spodziewał się takiego rozwoju wypadków.Byłam przy niej jak to się stało,pierwsza podjęłam reanimacje,zaraz wpadł lekarz reanimacja pełną gębą z defibryklatorem i cała masą specjalistycznych zabawek anestezjolog jedyny w klinice już w drodze dojechał na ostatnie minuty akcji,nie będę wam opisywać szczegółów bo to niepotrzebne tutaj w każdym razie ja mam to cały czas przed oczami minuta po minucie,działanie po działaniu-analiza trwa.W każdym razie o 15.40 koniec reanimacji ..nie taki jak byśmy chcieli...I ta rodzina biedna zrozpaczona i rozhisteryzowana -żal mi ich dla rodziców nie ma nic gorszego od śmierci własnego dziecka.A mi przypadło w udziale zajęcie się tą rodziną wsparcie ich ale i uspokojenie bo lament rozniósł się po 3 ozostałych piętrah budynku a na moim oddziale mam dużo ciężkich stanów,w tym kilka odchodzących osób-przy nich rodziny . Więc muszę zadbać też o nich.Młodsza siostra tej zmarłej dziewzyny płacze krzyczy że ona tylko śpi ,pod naszym adresem pada sporo nieprzyjemnych słów ale to emocje szok więc nie bierzemy tego do siebie..Rodzina biedna nie mają ciuchów odpowiednich nawet a co w dresie ją położą do trumny?koleżanka załatwia ciuchy, my dajemy słowo że ubierzemy ją chociaż to nie nasz obowiązek,nigdy tego nie robimy (firmy pogrzebowe borą za to ok 300 zł).Ale my w tym wypadku ubraliśmy takpo prostu bez kasy i oczekiwania wdzięczności.Jest mi z tym ciężko to była moja pierwsza reanimacja nie zakończona sukcesem (a miałam ich sporo pracując na anestezjologii wcześniej) i do tego taka młoda osoba.Jeszcze czuję na sobie ciężar odpowiedzialności za całą sytuację,wiem że zrobiłam wszystko co trzeba ale gdzieś w duchu pojawia się "ale dziewczyna umarła" i to mnie boli jako matkę jako pielęgniarkę i jako człowieka..bo to takie niesprawiedliwe.Długo będę to pamiętać i to że zamieszanie skończyło się o 21 chcociaż pracuję do 19 no ale mus to mus w takich sytuacjach nie liczy sie czasu. Jestem tylko ciekawa jak teraz czuje się moja oddziałowa która tak mnie tyra że niby to brak mi podstaw ..a widziała całą sytuacje do końca reanimacji włącznie..o tożeby poznała resztę postara się Aga-ta koleżanka bo ona i cały zespół uważają że niesprawiedliwie mnie ocenia
przepraszam was za taki długi wywód,odbiegajacy od temtu śłubno-weselnego ale musiałam to z siebie wyrzucić.Idę poczytać co u was