Ja tez myslalam o emigracji (alez to brzmi),niestety pojechalismy doslownie na glupa i teraz wiem,ze to zwykle nie jest dobry pomysl,choc moze brakowalo mi zwyczajnie samozaparcia,no i znajomosci jezyka.Michu siedzial we Francji na studiach doktoranckich,wiec bylo mieszkanie i stypendium,ja skonczylam staz podyplomowy i pelna naiwnej wiary pojechalam do niego.Niestety znalam jezyk bardzo slabo i choc staralam sie o kurs dla obcokrajowcow,uslyszalam ze z moim wyksztalceniem "nie rokuje" jako przyszly obywatel Francji,bo sprzatac nie chcialam,a stanowisko lekarza przeciez Francuzom sie nalezy

Co innego gdybym byla z Wybrzeza Kosci Sloniowej na przyklad.Francuski znaja,praca fizyczna nie gardza i nie pchaja sie przed szereg.Wiec coz-powrot do Polski.... Mich po doktoracie z dobrym francuskim,niezlym angielskim i smiganiem na kompie pol roku na bezrobociu,ja z oferta w przychodni 960zl netto,wiec zaczelam pracowac w 3 miejscach.I to bylo naprawde dolujace

Ale zmienilismy miasto,otoczenie i poprawilo sie,choc nadal rozmyslamy,czy nie lepiej wyjechac-tylko solidnie sie do tego przygotowac.
Niektorym po prostu sie udaje,np.moj kumpel ze studiow pojechal do Szwecji i naprawde znajac srednio jezyk,a do tego nie spelniajac wymogow 3 lat doswiadczenia w zawodzie,znalazl prace,zyczliwych ludzi i swoje miejsce na ziemi.