SUKNIA ŚLUBNA
<czy miałyście sprecyzowaną wizję swojej kiecki; czy upatrzyłyście sobie model czy to było bardziej dzieło przypadku; czy poczułyście to, że to TA; kto pomagał Wam w wyborze; kiedy zamówiłyście sukienkę, jak długo na nią czekałyście, czy to był zakup czy wypożyczenie i jaki był całościowy koszt; w jakim salonie kupiłyście suknię, czy polecicie to miejsce; jakiej była marki; co było w cenie sukni (dodatki, przeróbki itp.) a co nie; jaki kolor miała suknia, czy łatwo było do niej dobrać dodatki (ale o nich się nie rozpisujcie - będzie dodatkowy wątek na ten temat); czy była wygodna w noszeniu i podczas tańca; czy wykonano ją z dobrych materiałów; czy była odporna na gniecenie itp.; jak spisała się na plenerze; czy udało się ją doczyścić - gdzie oddałyście do czyszczenia i jaki był koszt; czy zamierzacie ją sprzedać i na koniec oczywiście
FOTY, FOTY, FOTY, FOTY, FOTY, FOTY, FOTY, FOTY, FOTY, FOTY>
Ech... Suknia ślubna- kosztowała mnie sporo nerwów, ale podsumowując- było warto.
Moim marzeniem z dzieciństwa było posiadanie księżniczkowej sukienki, z tiulowym dołem, ze świecidełkami i wszystkim tym, co powinny mieć księżniczki- niestety myśląc o sukience, kiedy przyszła już na to pora, wiedziałam, że mogę pożegnać się ze swoimi marzeniami i spocząć na klasycznym, prostym kroju sukienki A, bez dodatkowych ozdób, pierdół, bez tiulów, a i tak będę w niej wyglądała fatalnie. Pożegnanie się z marzeniami było dla mnie na tyle stresujące, że odkładałam moment pójścia do salonu na bardzo długo.
Czytając Was miałam świadomość, że jestem daleko w tyle w poszukiwaniach sukienki, dlatego też pod koniec maja (ślub we wrześniu) zmusiłam się do wyjścia z mamą na miastowe, ślubne wybory.
Kiedy byłam jeszcze dziewczynką, tuż obok mnie otworzyli salon sukien ślubnych STYL- wtedy to była nowość i odbiegały one od przyjętych standardów- marzyłam sobie, że jeżeli będę kiedyś ślubowała, kupię suknię z tego salonu (później niestety w innych salonach zaczęły się zmiany stylów na lepsze, a w tym zaczęto uprawiać ślubne dziwactwa). Z powodów zmian w funkcjonowaniu salonu, nie miałam ochoty z mamą nawet tam zaglądać- nic z wystawy nas nie zaciekawiło, więc do środka wchodzić także nam się nie chciało. Pewnego dnia idąc z siatami pełnymi zakupów postanowiłyśmy z mamą wejść z głupiej ciekawości- Pani pokazała wtedy chyba wszystkie sukienki jakie mieli w salonie, aż na samym końcu ja ze spuszczoną głową oznajmiłam, że nic mi się nie spodobało na tyle, by się na to zdecydować i prawie rozbeczana, że nigdy jej (sukienki) nie znajdę wymieniłam wszystkie szczegóły jakie chciałabym, żeby posiadała, czyli: księżniczkowość, tiul na dole, koronki, kryształki itd. Wtedy Pani kazała nam zaczekać- miała skrytą sukienkę, dokładnie taką jaką opisałam, ale była "bezcenna" dlatego mi jej nie pokazywała- spojrzałyśmy się z mamą na siebie, zapytałyśmy o orientacyjną cenę (wtedy Pani powiedziała, że koszt na pewno nie powinien przekroczyć 2000 złotych), wyszłyśmy z salonu bez słowa. Następnego dnia udałyśmy się do Elizabeth, gdzie miałam kupić sukienkę- okazało się, że Pani wcześniej chcąc nas zachęcić do zakupów, podała nam kilka nieprawdziwych informacji, nie miała dla nas czasu, pomimo tego, że nie kazała się nam umawiać tylko przyjść, inna Pani kazała nam się przejść i pooglądać suknie nie wysuwając ich szeregu itd. Byłyśmy z mamą strasznie złe na zaistniałą sytuację, więc wyszłyśmy i zupełnie bez słowa porozumienia, wyszłyśmy i poszłyśmy do wyżej wymienionego salonu STYL Anny Skrzyszowskiej i po bardzo krótkim namyśle powiedziałyśmy do Pani, że chcemy tę suknię i koniec kropka.
Pani miała dla mnie jednak złe wieści- po pierwsze zamykali salon w Bydgoszczy i musiałabym sukienkę odebrać w Grudziądzu (co nie było dla mnie problemem), a po drugie suknia kosztowała jednak 2800 (to trochę zabolało, bo nie chciałam wydawać tak dużej sumy tylko na jeden wieczór). Pani tam pracująca widziała mój żal i smutek, chwyciła za telefon, zadzwoniła do szefowej i powiedziała, że to jej wina, bo wcześniej wprowadziła mnie w błąd i ona na swoją odpowiedzialność prosi o zmianę kosztów dla mnie, na te, które mi podała- szefowa się zgodziła.
Sukienka miała być do odbioru na początku sierpnia w Grudziądzu (bez przymiarek- tak działa ten salon). Zadzwoniłam w lipcu kiedy mam się zjawić i po krótkiej rozmowie, ustaliłyśmy, że lepiej będzie umówić się na początek września, by nanieść ewentualne poprawki i by sukienka na pewno pasowała- zgodziłam się, bo wydawało mi się to rozsądne.
We wrześniu zaczęła się nerwowa sytuacja- salon przesuwał termin, aż w końcu usłyszałam, że mam przyjechać po sukienkę w środę przed ślubem (dodam, że sukienki w moim rozmiarze nie widziałam, nie przymierzałam i nie miałam pojęcia jak będę w niej wyglądać). Salon twierdził, że oni zawsze wysyłają gotowe sukienki bez przymiarek, że jeszcze nie zdarzyły się reklamacje, że spokojnie zdążą itd. Po całej, nieprzyjemnej akcji (prawdopodobnie moja sukienka została sprzedana) moja mama (bo ja nie byłam w stanie) oznajmiła, że piątek to ich czas ostateczny i będziemy siedzieć w Grudziądzu tak długo, aż będę ładnie wyglądała.
W piątek wyjechałyśmy do Grudziądza, nabuzowane, myślące w jaki sposób dać Paniom do zrozumienia, że są nieodpowiedzialne itd. Pod salonem przypomniałam sobie o słowach Pani z salonu, że koniecznie mam wziąć buty i bieliznę- wtedy też przypomniałam sobie, że wszystko pozostało spakowane w przedpokoju. Rozbeczałam się tak mocno, że nikt nie wiedział jak mnie uspokoić- Panie jednak wyszły z siebie, by mi pomóc i sprawić, by wszystko było ok. Całe szczęście znałam wysokość obcasa, a bieliznę miałam bardzo podobną. Nie mniej jednak Panie znalazły mi buty w dokładnie moim rozmiarze i wysokości, przerobiły sukienkę tak, by każda bielizna mi nie wychodziła i nie przeszkadzała, skakały koło mnie w 4, pocieszały, pytały, doradzały, były przesympatyczne.
Sukienka była idealna- dorobiły mi tylko ramiączka, bym czuła się swobodniej i bym nie miała problemu, gdybym jednak zdecydowała się być w tej bieliźnie, w której przyjechałam. Nie miałyśmy z mamą ani siły, ani sumienia, by wyzłaszczać się na owe Panie, bo naprawdę robiły wszystko byśmy były zadowolone. Zarezerwowały sobie dla nas czas i nikt nam nie przeszkadzał.
Przy wyborze dodatków nie byłam zdecydowana jaki chcę welon- Panie uszyły mi dwa (jeden krótki, drugi długi), chciałam szeroki szal, którego oni nie mieli w ofercie (uszyli mi na miejscu taki jak chciałam), chciałam przypinkę do włosów (uszyli mi na miejscu, wycinając z koronki z sukienki kwiatki), chciałam halki różne- miałam.
Doszło do zapłaty- wymyśliłam sobie tyle dodatków, że ich koszt przekraczał z pewnością 700 złotych, ja pamiętałam o słowie danym mi w salonie w Bydgoszczy o specjalnej promocji dla mnie, ale nie wiedziałam, czy salon w Grudziądzu o tym pamięta (zwłaszcza, że wszyscy zachowywali się bardzo naturalnie, jakby nie było całej akcji wcześniej). Pani jednak poprosiła ode mnie wskazaną przez Panią w salonie w Bydgoszczy kwotę i powiedziała, że pozostałe rzeczy są w ramach rekompensaty za mój stres, z którego Ona zdaje sobie sprawę (pomimo tego, że ona miała pewność, że i w środę byłoby tak samo).
Wyszłyśmy z mamą bardzo zadowolone- zapomniałyśmy o wszystkich stresach i nerwach. Miałam wymarzoną sukienkę: księżniczkową na tyle, bym była zadowolona, z tiulowym dołem, z koronką, ze świecidełkami, z długim ciągnącym się welonem, w rozsądnej cenie, więc cały stres minął bezpowrotnie.
Dodatki biżuteryjne i mężowe miałam zakupione już wcześniej, a ponieważ sukienka była w różnych odcieniach bieli, ze srebrnymi świecidełkami, nie było trudno dobrać dodatki.
Zarówno na weselu, jak w plenerze sukienka spisała się bardzo dobrze (choć na weselu ktoś pociągnął mi ją tak, że na samym dole pociągnął za niteczkę obszywającą tiul i muszę to zreperować- nie będzie śladu), a w jaki sposób ją prać powiedziała mi Pani w Grudziądzu i rzeczywiście bez problemu wyglądała jak nowa, a teraz czeka, aż zmobilizuję się, by znaleźć czas by ją sprzedać.
Sukienka pięknie się układała przy chodzeniu, była niesamowicie wygodna- w spodniach często jest mi bardziej niewygodnie, podsumowując nie zamieniłabym jej na jakąkolwiek inną.


