Z Andrzejem pierwszy raz zetknąłem się w 2011 roku snując się pozornie bez celu za swoją dziewczyną podczas targów ślubnych MTS w 2011 roku, które to przemierzaliśmy z powodu zbliżającego się wesela mojego, obecnie, szwagra.
To, czego moja dziewczyna nie wiedziała, to to, że sam planuję się jej oświadczyć i tak na prawdę przybyłem na te targi jako tajny szpieg własnych knowań. . Odłączywszy się ukradkiem od orszaku moich, teraz już, żony i teściowej pod pretekstem złaknienia kawy, wyruszyłem na przeszpiegi.
Tuż przy stoisku z kawą, w bocznej salce, stał On. Andrzej. Biała marynarka, białe pludry, niebieska mucha i getry. Kto to? Nie wiem ale niech mnie strzeli jak się nie dowiem!
Niczym myśliwy uzbrojony w tekturowy kubek kawy ukryłem się za krzakami reklam i banerów, obok lasu tortów i łanów stoisk reklamowych fotografów, i jąłem obserwować najciekawszy i najbardziej kolorowy okaz, który chwycił me oko po ponad dwóch godzinach odsiewania szarej masy targów.
Podejść i zagaić? Bez sensu, zwierzyna od razu się zorientuje, że jest na celu i przybierze pokazowe piórka. Zostać w ukryciu i obserwować? Tak, tylko w ten sposób zobaczę, jak się zachowuje między „klientami” i czy to jest człowiek, którego potrzebuję na swoje epickie wesele.
Czy ma prezencję podczas rozmowy z ludźmi? Prezencja jest, w ilościach, rzekłbym, hurtowych. Strój ekstrawagancki, zgadza się, ale czy czuje się w nim dobrze? Wstępne obserwacje tylko to potwierdziły - ta rzadka cecha to andrzejowy fundament osobowości. Co z resztą? Jak się zachowuje między zagadującymi go parami, szukającymi swojego wodzireja? Siedzi smętnie na uboczu? Rozmawia przez telefon paląc pety ze znudzoną miną? Au contraire! Podryguje wesoło do muzyki w tle, rozwesela zmęczonych techników MTS znużonych n-tą godziną noszenia stelaży, poluje na szare twarze wśród tłumu by tylko dodać im blasku. Pali? Nie widać. Nudzi się? Nie wygląda na to. Skąd on bierze tyle energii? Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że nic nie stanie mi na przeszkodzie by Andrzeja nająć do naszego wesela, nawet przyszła żona! Wycofałem się więc cicho, zanotowawszy niezbędne dane i zabrałem się za upewnianie, że z pomocą Andrzeja nasze wesele rozwinie w pełni swe skrzydła.
Pierwsza rozmowa przez telefon - jest dobrze; pierwsze spotkanie - jest fenomenalnie!
Andrzej to klasa sama w sobie. Rzeczowy, fachowy, bardzo konkretny. Profesjonalista z gatunku tych na których tak rzadko można trafić a tak dobrze się współpracuje. Ilu takich spotkałem w swojej pracy? Za mało, ot co!
Czas na niespodziankę - to nie będzie standardowe wesele! Andrzej nie widzi problemu.
To będzie mocno niekonwencjonalne wesele! Andrzej już się rozkręca.
To będzie wesele, gdzie w połowie wszyscy przebiorą się za piratów i potrzebujemy wyjątkowego człowieka do podjęcia tak wyjątkowego wyzwania! Ha, tu Cię mamy, co Andrzeju? Tegoś nie przewidział!
Andrzej tylko pyta, czy może wziąć swój strój pirata. .
Osz Ty. .
Ma być gustownie! On nam na to, że bez problemu. . Ma nie być zorby, kaczuszek i sprośnych zabaw! A on tylko kiwa głową gdy uśmiechając się serdecznie wyciąga listę zabaw z klasą i muzyki na poziomie. Niech Cię, Bratku, zaraz coś na Ciebie znajdziemy! Zabawy pirackie! „O!” - powiada Andrzej - „to jest coś, akurat mam na to kilka pomysłów, jeśli mogę - opowiem” - konkluduje.
I będzie to i będzie tamto, Andrzej płynie po rzece pomysłów, dawno wyprzedzając w tym nas. Co Wy na to, żeby zrobić tak? Albo siak? Siedzimy oniemiali z oczami jak spodki. Jak to możliwe, myślimy, że taki Andrzej nie jest reglamentowany przez Państwo? Dlaczego Andrzeja nie podaje się dożylnie w szpitalach miast leków na szarówkę życia? List do prezesa NFZ zostawimy na później, póki co Andrzej jest nasz i nie będziemy się nim dzielić!
Czas mija nieubłaganie - wszystko dopięte na ostatni guzik. Lista muzyki wysłana, zabawy gotowe; na miejsca, gotowi, start!
Czy Andrzej upora się z heroicznym zadaniem? O, bez wątpienia!
Chodzi, zagaduje, rozkręca zabawę; młodych ustawia, starszych podrywa z krzeseł; puszcza muzykę, pilnuje grafiku, prowadzi zabawy, wszędzie go pełno! Za konsoletą tańczy, na parkiecie tańczy, między gośćmi przechadza się tanecznym krokiem - skąd on ma na to siły?
Czasem zniknie z oczu by po chwili wychynąć na uboczu przechwytując Parę Młodą mówiąc „był problem, już załatwiłem, nie martwcie się, bawcie się!”. Jak Filip z konopi wyskakuje by dopytać, czy jesteśmy zadowoleni, czy idziemy zgodnie z planem - czy idziemy? O, ba, a jakże idziemy! 200% normy, to cały Andrzej!
Jak w jednym , tak rozrywkowym ciele, można było zmieścić tyle z imprezowicza i tyle z organizatora? Nie mamy pojęcia! Na prawdę, nawet nie pytajcie! Myślimy, że Andrzej jest jednym z trojaczków bądź czworaczków i wszyscy tam kręcą się jak w ukropie zwodząc wszystkich i dokonując tego, czego jeden człowiek w życiu nie osiągnie w pojedynkę!
Zabawy pirackie! O tak! Parkiet pełny? Cały czas!
Cały czas, spytacie? "A jakże, cały czas!" - odpowiemy!
Disco lat 80? Parkiet pełny. Pop lat 90? Parkiet pełny. Muzyka na życzenie? Parkiet pełny.
Skrillex i Bracia Figo-Fago? Niespodzianka! Parkiet pełny!
Sprośności w zabawach nie uświadczysz, tak jak chcieliśmy, a wszyscy bawią się przednio. Przerwy przemyślanie dobrane, tu się zgodzę, ale Andrzej tak rozkręcił imprezę że parkiet był pełny nawet wtedy jak włączył „muzykę na przerwę”!
Możemy szczerze przyznać, że w najśmielszych marzeniach nie wyobrazilibyśmy sobie tak epickiej zabawy jak ta, którą rozkręcił Demon Zabawy, Andrzej Ulhurski!
Mija północ - tak szybko? Druga godzina na zegarze - to już? Godzina czwarta - nie, my nie chcemy kończyć! Parkiet pełen, wszyscy się bawią zacnie, Andrzeju miej litość i nie kończ! A Andrzej tylko odpalał najlepsze kawałki na pełen regulator gdy obsługa sali wypychała nas wszystkich, wciąż rozhulanych, z sali.
Czy warto wynająć Andrzeja Ulhurskiego na wesele, urodziny, event czy nawet stypę?
A czy warto oddychać?
Ujmę to dość rzeczowo - masz zaklepany termin na ślub a Andrzej Ulhurski nie ma terminu aby Twój ślub poprowadzić? Poszukaj terminu, kiedy Andrzej będzie miał dla Ciebie termin! Serio! Serio-serio!
Zapłaciliście już zadatek na ten termin i nie będziecie szukać nowego terminu?
Dobrze Wam radzę, zerwijcie umowę i szukajcie andrzejowego terminu a stracony zadatek potraktujcie jako inwestycję w najlepszą zabawę Waszego życia!
Dom kiedyś sprzedasz, samochód też w końcu sprzedasz a i tak nigdy nie wybaczysz sobie braku wspomnień z własnego wesela prowadzonego przez Andrzeja Ulhurskiego!