Madziu spoczko

Pospałam troszkę po południu i w końcu można powiedziec, że jestem "do życia"...
Takim przełomowym momentem, po którym już wiedzieliśmy, że chcemy ślubu był nasz wspólny wyjazd do pracy sezonowej za granicę… Po powrocie zaczęliśmy się rozglądać za zespołem, a ja jeszcze dodatkowo za pracą… Wtedy nasza kochana AndziaK poleciła mi jeszcze wtedy nie nasz zespół. Umówiliśmy się z nimi na spotkanie na weselu jakiejś pary, oczywiście młodzi wiedzieli, że ktoś na chwilkę do nich na wesele się wbije… głupio nam było strasznie- ale Młodzi sami nas na salę zapraszali, a my w ramach podziękowań daliśmy im chociaż bukiet ślicznych słoneczników… Dziewczyny- ja po 1 piosence wiedziałam, że chcę ten zespół i żaden inny- nogi same mnie chciały wyprowadzić na parkiet:D ta frajda chłopaków jak grali, te ich miny- podejście i poczucie humoru mnie powaliły… umówiliśmy się z nimi na wtorek na podpisanie umowy… Dopiero wtedy zaczęliśmy się zastanawiać nad datą, no bo jak iść podpisać umowę a nie znać daty…
Pierwszą datą ślubu jaką chcieliśmy był 17 października 2009, a to dlatego, że 16 października minie równe 6 lat jak się poznaliśmy. Ten 16 to taka nasza data umowna, bo nie za bardzo pamiętamy kiedy zaczęliśmy ze sobą klikać, jak dobrze pamiętam to 16 października spotkaliśmy się po raz 1…Stwierdziliśmy jednak, że w październiku dużo spośród naszych gości których zamierzamy zaprosić już będzie miało zajęcia na studiach… I tak wybraliśmy taką datę jak widać:D I tak jak widać najpierw załatwiliśmy zespół, a dopiero potem były oświadczyny
Miesiąc przed naszą 4 rocznicą bycia razem, w moje 24 urodziny Ł. się oświadczył, sama ten pechowy pierścionek wybierałam niestety… Teraz we wrześniu minie 2 lata od oświadczyn, a w październiku będziemy świętować 6 rocznicę znajomości…
fotka pierścionka- mam z neta, bo moja komórką wychodzą niewyraźne: to jest ten nowy pierścionek, zdjęć tego pechowego nie mam, a na necie tez już nie ma...
