dziewczyny a ja bardzo wierzę,że wam się uda zobaczyc II i w końcu będziecie tulic w ramionach swoje kruszynki... nie chcę się wymądrzac, robic z siebie matki teresy czy sprawic wam przykrośc. nie powiem tez, że wiem co czujecie, bo nie wiem.Mogę sobie to tylko wyobrazic. Ale ten problem nie jest mi tak zupełnie obcy. W dzieciństwie bardzo powaznie chorowałam i jak miałam ok 17-18 lat, w czasie jednej z wizyt, usłyszałam od lekarza że prawdopodobnie nigdy nie będę mogła miec dzieci, a jeśli nawet zajdę w ciąże to nie wiadomo czy ją donoszę i czy poród nie będzie bardzo skomplikowany. Juz wtedy wiedziałam że chcę byc mamą więc po jego słowach chciałam umrzec.Ludzie nie mówi sie takich rzeczy wrażliwej i niedojrzałej do końca nastolatce!!Potem jakoś zapomniałam o jego słowach, aż do chwili, kiedy poczuliśmy z PM,że chcemy miec owoc naszej miłości.Udało się za pierwszym razem (PRZEPRASZAM JESLI FAKT ZE NAPISALAM TO W TYM MIEJSCU SPRAWI KOMUS PRZYKROSC) i wtedy przypomniałam sobie tamte słowa...byłam jednak o parę lat starsza i dojrzalsza no i wyposażona w wiedzę zdobytą na studiach medycznych...wiedziałam że tamta choroba nie ma wpływu na przebieg ciąży z resztą byłam całkowicie wyleczona. Bałam się nie o siebie i fasolkę a o P. On bardzo pragnął tego dziecka ale bał się, że znowu je starci (z poprzednią partnerką spodziewali się dziecka ale stracili je w 11 tygodniu).widziałam jego walkę z samym sobą.z jednej strony się cieszył, z drugiej bał a nie chciał mnie obciążac dodatkowo. Odetchnął dopiero jak wkroczyliśmy w 2 trymestr,a im bliżej było końca tym bardziej szalał za maleństwem i bardziej się angażował...Nam się udało i wam tez się uda
a co do traktowania "taśmowo" to powiem wam,że wku...ło mnie juz na studiach przedstawianie takiej tragedii jako "przypadku medycznego" i znieczulica,jeśli chodzi o lokowanie pacjentek roniących z ciężarnymi.Trzeba nie miec serca.Wiem ze personel musi byc odporny na ludzką tragedie,ale bez przesady.Trochę zrozumienia nikogo jeszcze nie zabiło...Wiem bo swoją prace zawodowa zaczelam od pracy z dziecmi chorymi na nowotwory.Wychodzac z pracy zakładałam mp3 na uszy na fulla i izolowałam się od otoczenia.to był mój sposób żeby zostawic prace w pracy.nigdy to mi sie tak w 100% nie udało bo te dzieci i ich rodzice w czasie swoich długich pobytów zżywali sie z nami a my z nimi...I wiem,jestem przekonana że dla mamy smierc dziecka jest zawsze wielka tragedia,niezaleznie od tego czy dziecko mialo rok, 5 , 20 czy 50 lat czy nie zdazylo sie urodzic...Poszlam na AM zeby pomagac,dawac nadzieje.I najchetniej takich groboskornych debili, którzy widza tylko swoj czubek nosa,sa obrazeni na caaly swiat ze ktos im na dyzurze przeszkadza pic kawke i traktuja pacjenta jak zlo konieczne to kopnelabym w du..e i zakazala wykonywania zawodu.Jak nie chca pomagac to niech nie utrudniaja
kuzwa mialam sie tak nie rozpisywac,przepraszam.jesli ktoras z was bedzie potrzebowala sluchacza zeby sie wyzalic to piszcie smialo na priva
i chce jeszcze raz podkreslic ze nie chcialam nikomu sprawic przykrosci czy przedstawiac siebie jako superwomen.chcialam sie z wami podzielic swoimi myslami i jakos was wesprzec.moze komus pomoze fakt,ze jakas nieznajoma osobka trzyma kciuki za II i szczesliwy porod