No fakt, już po

Łucja zaliczyła swoją pierwszą samochodową przygodę, niezbyt miłą......ponieważ bidulka trzy razy wymiotowa w czasie jazdy. To pierwsza jej taka dłuższa podróż. Pomimo, iż niewiele zjadła to lało się z niej jak z fontanny. Teraz już jesteśmy mądrzejsi i mamy Lokomotiv pod ręką.
Ubrałam córcię w piękne białe bolerko, cudne różowe spodenki, różowe buciki...no i nawet do kościoła nie weszliśmy, pojechaliśmy prosto do mojej ciotecznej siostry Łucję rozebrać, umyć, przebrać...ja i Rafał też byliśmy potrkatowani przez "pawia", więc szybkie pranko i doprowadzanie się do stanu używalności też miało miejsce.
Dobrze, że wzięłam małej rzeczy do przebrania...miałam na uwadze brzydką pogodę i wygodę...chciałam ją przebrać po uroczystościach...przydały się zapasowe ubrania.
A tutaj skrót:
..jestem już przebrana i czysta...

...samochody też są fajne...

...z Oskarem, ciotecznym bratem...

...z Hanią i Szymonkiem...

...moje ulubione schody, padało...ale i tak "wychodziłam" dzienną normę....

...z Hanusią...

...z Tatusiem...padam już ze zmęcznia...

...z Babcią, Ciocią i Hanią...
