Na tyle tematów rozmawiamy, ale jak to był z zaręczyny mi to nie...
Będę 1
Wiec tak był to piękny wrześniowy dzień! ..ciepły .można powiedzieć gorący. Ja w pracy do 15, Paweł wolne.

Dzień jak co dzień zadzwonił ze zabiera mnie na obiad a potem na spacer (uwielbiamy spacerować wiec nie zdziwił mnie fakt ze chciał iść , jeśli chodzi o obiad to tak raz na jakiś czas staramy się gdzieś wyjsc)
Skończyłam prace, umówiliśmy się kilka ulic przed Gdyńskim skwerem:) wychodzę z autobusu...i widzę piękne kwiaty 'myślę ho ho co to za okazja, ale podziękowałam i poszliśmy na obiad. Jak zwykle było miło z tym, że często mówił jak mnie kocha, że nie wyobraża sobie życia beze mnie itd itd. Był przy tym troszkę jakby hm ' zestresowany'hm po prostu coś dziwnego jakiegoś.
Po obiedzie poszliśmy na plażę. Paweł wyjął koc. Otworzyl winko (moje ulubione) siedlismy, rozmawialiśmy długo o nas, naszej miłości, o tym jak jest nam fajnie razem. Nawet wspominaliśmy co było kiedyś, jak się poznalismy itd.
Podczas tej rozmowy caly czas się krecil (nie mógł wyjąć pierścionka z plecaka) i coś mi nie pasowało. Wiec zapytalam'co Ty się tak wiercisz' i nagle zobaczyłam w jego oczach...hm obawę? Stres?może troszkę strachu.
Wziął mnie za rękę podniósł i kleknal...(resztę można sobie dopowiedziec))
Oczywiście się zgodziłam bo Kocham Go!
Był to dla mnie jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu
Teraz jak pisałam to aż ciarki miałam heheh:))