powiem Wam, że te 2 dni uzmysłowiły mi ile spraw mamy jeszcze nie załatwionych i pierwszy raz przed ślubem poczułam strach/bezsilność, że się nie wyrobimy

a to dlatego, że przyjechałam specjalnie z Krakowa wcześniej, żeby załatwić te wszystkie rzeczy, o których pisałam wyżej, a od jutra zjazd, a ja padam na pysk...
Jakaś taka przybita tym wszystkim jestem

a potęguje to myśl, że wszyscy coś ode mnie chcą. Gdybym mogła zając się tylko przygotowaniami byłoby ok ale jeszcze mama chciała żebym pomogła jej coś wybrać, siostra ma problem z sukienką więc tez chce żebym jej pomogła, z tatą muszę jechać po garnitur i nie mam kiedy, druga siostra wydzwania i prosi abym umówiła ja na balejaż, uczesanie ślubne, makijaż, paznokcie (już to załatwiłam) i już mam tak mózg wypełniony tymi wszystkimi myślami aby sie ze wszystkim wyrobić i wszystkim dogodzić, że chyba mi eksploduje. Ogólnie pisząc mój nastrój jest depresyjny. Najchętniej usiadłabym w kącie i wypłakała się

Wszystko jest na mojej głowie... a najgorsze jest to, że mój K tez nie ma głowy do spraw ślubnych, bo mamy awarię samochodu i biedny sie tym zamartwi, bo teraz jest tak wiele spraw do załatwieni, a my nie mamy samochodu. Co więcej ta mała awaria będzie nas kosztować 1600zł więc to mnie jeszcze bardziej dobija.
Idę spać, bo przede mną 3 ciężkie dni, na które powinnam się co nieco nauczyć. Jutro oddaję zadanie i mam nadzieje, że będzie dobre (czyt. na 5), bo jeśli nie to nie będę zwolniona z egz, a zależy mi na tym, bo nie mam głowy do nauki. W sobotę egz. z jednego przedmiotu, a z drugiego zaliczenie. W niedziele kolejne zaliczenie. Co więcej w poniedziałek idziemy do naszego proboszcza, który ma w zwyczaju odpytywać młodych z książeczki jak do bierzmowania (np. 10 przykazań bożych, 7 grzechów głównych itd oraz np. czym jest dla nas małżeństwo, miłość) więc i to mnie stresuje. Potem szybkie pakowanko i do Krakowa pociągiem więc czeka nas tułaczka. Mam nadzieje, że przez wtorek i środę znajdę coś na siebie na Boże Ciało i Błogosławieństwo, które robimy dzień przed ślubem, bo jak nie to chyba już psychicznie nie wytrzymam

bo na prawdę nie mam czego na siebie włożyć. Mam tylko kilka par starych zniszczonych jeansów.
co więcej jutro idę na fryzurę próbną i z tego wszystkiego zapomniałam z Krakowa aparatu

nie mam skąd załatwić więc zdjęć pewnie nie biedzie

za co przepraszam. Nawet przez to wszystko nie cieszę się, że idę na tą fryzurkę

nawet nie mam siły żeby opisać to co uzgodniłam z zakonnicą

przepraszam ale musiałam Wam to powiedzieć i się wyżalić

idę spać, a Wasze wątki to nie wiem kiedy nadrobię (za co przepraszam), bo już nie wyrabiam

mam nadzieje, że jutro jak wstanę to humor mi się poprawi:)
Kolorowych snów