Z ostatniej wizyty u Pani Doktor.
Ja typowa panikara

(mam to podobno po mamie wedlug mojego meza), po dwoch porankach bez wiekszych mdlosci zaczelam sie zamartwiac czy z dzidziusiem wszystko dobrze, ale posluchalam w gabinecie bicia serducha, ktore walilo jak oszalale, wiec troche mi ulzylo. Pani doktor oczywiscie mnie obsmiala i zabronila permanetnej inwigilacji dziecka

, bo ja bym je caly czas podgladala i podsluchiwala.
Po drugie wyrazila swoje niezadowolenie z moich planow pracowo podrozniczych. Mam taka praca ze duzo wyjezdzam

, i chcialabym zaliczyc jeszcze trzy delegacje do lipca bo pozniej mysle ze moje rozmiary uniemozliwia mi dalekie wojaże. Z tego co czytalam to samolot jest najbezpieczniejszym srodkiem, a przeciez nie lece jak w zeszlym roku do Kenii czy Panamy, to tylko Londyn i Madryt, w koncu EU

i cywilizacja

. Ostatecznie sie zgodzila, ale mam nie jechac sama - i dobrze bo nie jade.
Jedno mnie sfrustrowalo - mam nie przesadzac ze sportowaniem sie rowerowym, rany do wrzesnie zdziadzieje. Moze jednak przekonam sie do tego basenu i moze aerobik - mam tu niedaleko klub gdzie maja program aktywne 9 miesiecy i chyba sie skusze.
Z frontu jedzeniowego, chyba dziecko wda sie w meza bo przestaly mi smakowac sledzie (a myslalam ze cos takiego jest niemozliwe). Zostaly mi ograniczone jogurty

na rzecz bialego tradycyjnego twarozku (brat meza jest lekarzem) i mleka, bo dziecko moze miec skaze bialkowa, ma to zwiazek z niewchlanianaiem bialka z jogurtu (o ile dobrze zrozumialam).
Brzucho rosnie, wczoraj nawet zostalo mi ustapione miejsce w autobusie.
Dzis zakupy w Pepku swiata, w koncu chodze do pracy biegam na spotkania - musze jakos wygladac
