Dobrze, w takim razie kontynuujmy...
Wyjeżdżając spod kościoła natknęliśmy się na naszych znajomych ze ślubu, którzy zgubili się w drodze z krk do BB i pojechali prawie do Zakopca. Ale to tak. Kasia- początkujący kierowca kompeltnie nie znający się na mapie, do tego Tomek, który nie lubił jeździć i zawsze wyręczał się siostrą- zrobił prawko pro forma, no i Aga która nie ma prawa jazdy. No i tak sobie jechali. Myśleli, że zakopianka doprowadzi ich do wadowic, a tu dojechali do nowego targu i dopiero tam się skapnęli, że jakby góry za wysokie. Kasia już była zestresowana, że nie zdążą a wyjechali 4godz wcześniej specjalnie żeby zdążyć, kazała Tomkowi prowadzić no i wkońcu jakoś dojechali. To był fuks, że nas pod tym kościołem znaleźli przed przypadek. Tak, więc mój tata prowadził korowód,

potem my


poźniej spóźnialscy no i cała reszta. A że do sali było niedaleko, to długo nie jechaliśmy. Jak zajechaliśmy pod sale, to mój tata zaczął wszystkich kierować na parking a my zrobiliśmy sobie jeszcze rundkę po mieście.
I po krótkim czasie tak aby wszyscy dotarli i zajęli swoje miejsca i my przybyliśmy.

A sala wyglądała tak.


W tym czasie rodzice dostali chlebek. Mój tata zastanawia się co z nim zrobić.Hm... komu by go dać?


już wiem dam go potem Basi.

Jak już wszystko było gotowe Grześ wziął mnie na ręce i wniósł do sali.

Tam przywitały nas oklaski i rodzice z chlebkiem. Ani oni ani my nie wiedzieliśmy co mamy mówić i robić... to powiedzili że witają nas chlebem i solą aby ich w domu nie zabrakło a my na to że dziękujemy...




Oj chlebek był mocno przesolony co widać po naszych minach. Później przez tydzień go jeszcze jedliśmy.

No i rozdano kieliszki z szampanem. I pierwszy raz zaśpiewano sto lat- oczywiście wszystko nadzorował Józek wodzirej(pomiędzy nami).


Ja musiałam wziąć kieliszek na 3 razy, wcześniej byłam bardzo głodna i te bąbelki mogły mi zaszkodzić, a że mam przełyk wąski to i dużo nie umiem połykać na raz.


I kieliszki za siebie. A nas spłynął deszcz baniek mydlanych...

Wszystcy sprawdzają jak się rozbiły.- chyba tylko jeden spód został a tak to w proch poszły

I sprzątamy. Ja chwyciłam za miotłe, bo nie chciało mi się schylać w tej sukience, a wszystcy się smiali że to grześ ma zamiatać. Uprzątnęliśmy prawie wszystko.






