No to mówisz - masz

Jak mnie już wniósł ten mój rosły mąż, rodzice powitali nas chlebem i chyba solą ("chyba" - bo dopiero potem zajarzyliśmy z Danielem, że powinniśmy byli wszamać serduszka chlebowe obsypane czymś białym

)



A ja od obsługi restauracji dostałam przepiękny bukiet ze słoneczników, róż, goździków i jakiś polnych roślinek.
Niestety na zdjęciach słabo go widać.

Weszliśmy w głąb sali weselnej i od razu zauważyłam, jak pięknie jest przystrojona. Sala sama w sobie ładna nie jest - wybraliśmy ją ze względu na bardzo wysoki poziom gastronomii, super elegancką i wysoko wykwalifikowaną obsługę. Salę dekorowała firma z wieloletnim doświadczeniem, ale oczywiście kiedy ja do firmy wpadłam na rozmowę jakiś czas temu, zarządałam tego, tamtego i owego, a potem zastanawiałam się w bólach, czy dobrze zrobiłam. W końcu to oni mają doświadczenie, a nie ja! Ale spisali się świetnie!
Wracając do powitania - weszliśmy sobie do sali, stanęliśmy za stołem z szampanem i zastanawialiśmy się, co z tym chlebem zrobić. Nie pamiętam, co chodziło po naszych łebkach, ale miny wiele wyrażają:




Nasze zmagania z bochenkiem przerwał tata witając pięknie gości, przedstawiając parę młodą (z nowym moim nazwiskiem), rodziców, orkiestrę, zespół góralski i obsługę restauracji. Bardzo ładnie mu to wyszło. No, ale facet ma gadane


A my oczywiście chętnie go słuchaliśmy:

cdn...