Tak Barbart, wyluzowana, ech, trudno znaleźć odpowiednie określenie. Przez lata przyjaźniłam się z Dorotą i wydawało mi się wszystko ok. Jednak przyszedł czas kiedy zaczęłam dorośleć, kiedy przestały mnie bawić niektóre rzeczy. Kiedy zamiast przepijać kasę z całego miesiąca w helsińskiej knajpie wolałam wydać ją na coś innego. Nie mówiąc już o tym, jak poznałam Daniela i postanowiliśmy sobie ułożyć życie. Dla mnie on był i jest najważniejszy. A Dorota długo nie mogła zrozumieć, że nie mogę go na tydzień w chacie zostawić, żeby z nią pojechać i gdzieś pić przez kilka dni...
Co do jej zachowania, wiem, że mogłam spodziewać się, że będzie chciała się odróżniać od wszystkich. Ale nie myślałam, że aż na taką swawolę sobie pozwoli. Tym bardziej, że na nie jednym bankiecie, nie raz bardzo eleganckim, byłyśmy, ale zawsze potrafiłyśmy się dostosować do innych.
Wydaje mi się, że luz też ma różne oblicza, czy oryginalność, na przykład.
Ja też zazwyczaj staram się nieco odróżniać od innych. Ale wszystko dobrym smaku...
Przejdźmy jednak dalej - oto:
ROZDZIAŁ SIÓDMY - niedziela w skrócie
Tak zwaną 'noc poślubną', którą mój mąż uważa za mit (
) spędziliśmy w apartamencie prezydenckim w hotelu Orle Gniazdo. Noc w tym właśnie pokoju z sauną, wielką wanną pełną płatków róż, szampanem i sercem z róż ułożonym na łóżku dostaliśmy w prezencie od obsługi hotelu.
Nastawiliśmy budzik na godzinę 9, by wstać o przyzwoitej porze i pożegnać się z gośćmi. Przez ponad 2 godziny jedliśmy śniadanie - co chwilę koleni goście schodzili, gratulowali nam i z uśmiechami na twarzach obsypywali nas kolejną porcją komplementów. Do dzisiaj zresztą dostajemy maile i telefony, wszyscy nas chwalą i mówią, że roztaczamy miłość wokół siebie, która promienieje na innych... Duże słowa, ale już nawiązały się przyjaźnie i ciepłe, a czasem aż gorące, relacje między znajomymi i członkami obu rodzin!
Nie ukrywam, że jednym z ciekawszych tematów dnia 1 lipca była Jessica
Około 14 pożegnaliśmy ostatnich gości opuszczających hotel i pojechaliśmy do domu moich rodziców, gdzie biesiadowała już część rodziny. Wprawdzie nie organizowaliśmy oficjalnych poprawin, ponad 25, a może i więcej, osób przeszło przez próg domu w ową niedzielę.
Ja i Daniel przynieśliśmy na taras prezenty i na oczach świadków odpakowaliśmy je. Oczywiście dostaliśmy także trochę gotówki i przelewów. Niektórzy woleli pozostawić po sobie ślad w postaci takiej, jak widzicie poniżej na zdjęciach:
Tu rozpakowujemy obraz od przyjaciela Daniela, malarza Michała:
Zostaliśmy także zaopatrzeni w książki kucharskie:
A moje koleżanki, z którymi przez ponad 3 lata mieszkałam pamiętały, że lubię gotować i sprezentowały nam grilla domowego z kamienną płytą i patelenkami do przyrządzania raclette:
Dostaliśmy także... kosz piknikowy:
Największą niespodzianką miało być jednak to. Prezent od przyjaciela Daniela, Fabiana. Prezent, o który wypytywali się znajomi już od momentu wręczenia. Zostawiliśmy go sobie na koniec:
Po zdjęciu papieru mogliśmy przypuszczać, że Fabian obdarował nas pudłem chipsów:
Chwila niepewności:
I jest! Fabian to zapalony motocyklista, dał nam na pamiątkę samego siebie:
Dostaliśmy jeszcze piękną pościel, ręczniki, kieliszki do białego wina zdobione kamieniami szlachetnymi, przepiękny serwis do kawy i deserów z porcelany w kolorze ecru - zostanie już do nowego domu.
A nieobecny znajomy z Niemiec sprezentował nam podróż poślubną! Wybierzemy się w nią najprawdopodobniej w listopadzie, wtedy będziemy mogli sobie pozwolić na tygodniowy wyjazd. A wiecie, jakie miejsce wybraliśmy? Heh, egzotyka.... Zostawię Wam to jako zagadkę, a co!
Jestem również bardzo wdzięczna gościom za to, że zgodnie z naszą prośbą, nie przynieśli nam dziesiątek bukietów kwiatów, a pieniądze, które przeznaczyliśmy na Miejskie Schronisko dla Zwierząt w Bielsku - Białej. Uzbierało się 800 zł + ja dodałam coś od siebie. Bardzo się cieszę, że chociaż trochę mogę pomóc tym biednym stworzonkom!
A tu jeszcze kilka zdjęć z pierwszego dnia naszego małżeństwa:
Daniel i najważniejsze dla niego gratulacje od ulubionej suczki, Myori:
i my:
No i dumny zaobrączkowany!