kazdy podejmuje indywidualne decyzje, ale jest takie powiedzenie, ze nie kupuje sie kota w worku. Idealne moim zdaniem w kwestii zwiazku jakiegokolwiek (nie tylko malzenstwa).
Moja s.p. babcia mawiala, trzeba sprobowac wode/herbate/zupe zeby wiedziec czy ci smakuje (puszczala przy tym oczko

), po czym dodawala (jak moj chlopak znikal z pola widzenia) zeby pojsc do niego do domu i zobaczyc jak ojciec traktuje matke bo po tym mozna poznac tez wiele
Tak czy siak ja jestem zwolenniczka mieszkania i zycia z czlowiekiem, ktorego kochamy.
Poznaje sie go wtedy z kazdej strony, wady i zalety. Ludzie ucza sie siebie nawzajem, ucza sie jak rozwiazywac problemy. No i kwestia zaufania i wsparcia. Tylko tak mozemy dowiedziec sie jak beda wygladaly kryzysowe sytuacje, czy nasz ukochany jest osoba godna zaufania i opoka, ostoja.
Hmmm jeszcze jedno mi sie nasuwa proza zycia codziennego i kwestie potocznie zwane "bread&butter"

prawdziwy poligon wyzwan dla milosci
My z Pawlem zamieszkalismy razem po 3 miesiacach zwiazku, jestesmy ze soba ponad 4 lata, razem prowadzilismy firme w Polsce, razem podjelismy decyzje o przeprowadzeniu sie do Irlandii, no a teraz o slubie
Kazdemu polecam z calego serca - pokochaj - pomieszkaj - poslub

to moja dewiza
