hmmm.. no troszkę taka jestem nie ogranięta... nie wiem za co się zabrać...
jutro wyjeżdżamy na parę dni więc chociaż coś napiszę

kiedy byłam już ubrana

była chwila dla reporterów ... po chiwli zawołaliśmy Pana młodego co by mnie 1 raz ujrzał.. wszedł (i jak ta Jennice z Przyjaciół) krzyknął OH MY GOD

potem naszczęście wydobył już słodkim tonem masę komplementów.. więc to dziwne zachowanie uszło mu płazem

potem wybraliśmy się na krótką sesję
po sesji błogosławieństwo.. ja roześmiana... musiałam się w końcu uspokoić... przemowa wzruszonego teścia z łamiącym się głosem.. po prostu mnie ujęła
nadszedł czas na wyjazd do Kościoła... świadkowa prowadzić miała samochód kolegi

przez 5 min zapakowani próbowaliśmy ruszyć

goście pozawracali... no chile grozy : ale Panan Młoda

głowe ma nie od parady i kazała świadkowej guziczka na KLUCZYKU poszukać i był

wszyscy zdziwieni

bo samochód nam zapalał ale jechać nie chciał.. a ten guziczek z reguły jest na bryloczkach...
no to sobie jedziemy.. przed Kościołem sporo gości ... z wieloma się od daaawna nie widziałam, więc trzeba było sie przywitać

Leśny wyskoczył

poprosił o świadków.. a nam kazał powoli wchodzić na tyły Kościoła

Zaczeła się Masz.. dźwięki kwartetu smyczkowego Kanonu D-dur Pachelbela : no istny wypasik

idziemy idziemy : siadamy... Leśny zaczyna mszę
ja genialna.. kapnęłam się że nie rozdzieliliśmy nikomu czytań
Więc na migi z chórem gadam

w końcu się dogadaliśmy i szybko kogoś wyznaczyły

a że udało im się znaleźć jedno odpowiednie czytanie, więc było tylko jedno

potem kazanie

i nadeszła chwila 0...
najadłam się strachu jak Bartek składał przysięgę .. był bardzo wzruszony.. poważny i przed każdym zwrotem brał głęboki oddech... więc ja postanowiłam że się wezmę w garść.. i powiem wszystko płynnie z uśmiechem na ostach

i chyba tak zrobiłam

Msza zleciała potem szybciutko

i na koniec "cyrografik"

Po wyjściu była masa grosików i płatków

i bardzo duzo życzeń

sto lat na głosy .. no promieniałam z radości... banan mi z facjety nie złaził

po życzonkach udaliśmy się na wesele do Neptuna

gdzie było po prostu fantastycznie
jedzenie przeszło moje najśmielsze oczekiwania

było pyszne... porcje może nie były duże ale każdy się najadł i przy 3 daniu gorącym jadłam juz na siłę

tyle tego było że 4 gorące przesunęlismy na poprawiny

Zespól spisał się znakomicie (Blue Song) .. no po prostu wszystko sie udało.. a w rodzinie żartują, że to juz koniec wesel

bo każdy będzie się bał "zmierzyć" z naszym
oj coś imageshack strajkuje
ale fotosik działa

bawiliśmy się super

buty dosyć szybko wylądowały pod stołem

a co sobie odciski będę robiła
