Martusiu życie w Irlandii to temat rzeka..... kilka przykładów:
- ciążę prowadzi "zwykły" lekarz,
- usg można zrobic TYLKO w szpitalu
- do specjalisty np. ginekologa trzeba czekac w kolejce miesiącami (ja na cytologię miałam czekac 6 miesięcy

)
- leczenie chorób... masakra... np. pleśniawki- trzeba kupic loda na patyku i dac dziecku do jedzenia

- w zimę mamusia jest ciepło ubrana a dziecko mniejsze od Miesia chodzi bez czapki, bez skarpetek, rękawiczek w cieniutkiej kurtce.... podobno trzeba hartowac dziecko od narodzin
- nie dają witaminy D3, twierdząc że jest nie potrzebna..... :-\ciekawe ile słonecznych dni jest w Irlandiii.....

(ja po wizycie u ortopedy w Polsce mam podawac Mieszkowi wit. D3 cały rok ponieważ tutaj zobaczyc słońce to święto...)
- nie robią usg bioder u dzieci
- gotowanie obiadu i pieczenie placków to dla nich czarna magia i GŁUPOTA

jak rozmawiałam z irlandkami w pracy i mówiłam że po 10 godz pracy ja gotuję codziennie obiad to stwierdziły że jestem NIE NORMALNA

W dodatku mieszkam za mc'donalds więc tym bardziej powinnam miec więcej rozumu i tam się stołowac

- otyłośc jest u nich wielkim problemem właśnie dlatego że kobiety tutaj nie lubią gotowac tylko stołują się w fast food lub kupują gotowe jedzonko

- mój menager ( i jednocześnie menager mojego męża) nie umiał zrozumiec po co mój mąż jezdzi ze mną na wizyty do szpitala i po co chce byc przy porodzie ( mąż przy porodzie to tutaj normalna sprawa

to akurat jest PLUS)
- nie ma lekarza przy porodzie tylko położne
i wiele jeszcze innych niespodzianek...
Po 4 latach mieszkania tutaj już przyzwycziłam się że jest inaczej....

staram się prowadzic dom "po polsku"..... obiadek, placuszek, sałatka to u nas normalne..... ja lubię gotowac
Mają też kilka plusów.... np. piękne miejsca... jest co zwiedzac... Mam nadzieję że w ten "łikend" gdzieś pojedziemy jak pogoda dopisze... mój mężuś ma 3 dni wolnego....

Ja uważam że wszędzie jest dobrze jak jesteśmy razem.....
A tak wogóle to próbuję załatwic sobie "bezrobocie", trzymajcie kciuki....
