Oj sama pisałam wczesniej ze moze nie mamy wyboru co do sposobu przyjscia na swiat naszego dziecka ale mamy ZNIECZULENIA ..
Znieczulenia...kobieto w jakim kraju ty żyjesz....Jeżeli Cię stać i mieszkasz w dużym (lub bardzo dużym mieście) to rodzisz komfortowo : osobny pokuj, prysznic, wanna z hydromasażem, znieczulenie i skakające koło Ciebie położne oraz twój lekarz, który prowadził Cię przez całąciążę.
W państwówkach jest mniej więcej tak (bo co szpital to obyczaj):
za poród rodzinny (choćby męża przy tobie nie było), czyli
moim zdaniem za bardziej intymny niż "nie- rodzinny" musisz zapłacić. U mnie w mieście podobno kosztował 200 zł - też sporo jak na tutejsze, przeciętne zarobi 800-1000 zł na rękę. ( no ale to jeszcze jestem w stanie przetrawić)
Za znieczulenie zewnątrzoponmowe (czyli zzo, w kręgosłóp) musisz płacić, a z tego co słyszałam cena jest powalająca bo ok. 400 zł . ....Na to już nie każdą rodzącą stać. Do tego
nie w każdym szpitalu możesz dostać zzo !! I bardzo dużo jest takich szpitali gdzie o zzo można jedynie pomarzyć.
Inną formą znieczulenia popularnego przy porodach jest podanie DOLARGANU. A to jest środek narkotyczny, bardzo silny, po paru minutach dostaje się (jak to mój mąż nazwał) "odlotu", podawany jest w silnych bólach kolkowych (nawrt urolodzy niechętniee przepisują ten lek swoim pacjentom zwijającym się z bólu). Nie byłoby w nim nic strasznego (bo przecierz mama ma na paredziesiąt minut ulgę) gdyby nie to ,że otumania dziecko, a po porodzie dziecko nierzadko ma problemy z oddychaniem i należy go w tym oddychaniu wspomóc. . Jak dla mnie jest to koszmarna forma znieczulenia dla ciężarnej.
Zaufany prowadzący lekarz i zaufana położna kosztuje .... no chyba , że urodziłyśmy się w czepku i mamy szczęście i trafiamy na fantastycznych lekaży i położne na dyżurze. Albo jest to lekarz pokroju lekarza Marty....ze świecą takich ludzi szukac....
Ja ze swoim lekarzem nie rozmawiałm na temat porodu ale na pewno ode mnie usłyszy parę trudnych pytań.
W naszym kraju jest tak...że czasem nawet wtedy gdy kobieta rodzi, to rodzina wspomaga finansowo lekarza lub położną (położne)... a nawet posunę się do tego, że niektórzy lekarze tego oczekują.... już widzę jak na mnie siądziecie...ale może to ja mieszzkam na jakimś potwornym zadupiu...zresztą w ciągu ostatniego roku przewinełam się przez pare oddziałów i widziałam jak "reagowali" niektórzy medycy na różnych oddziałach szpitalnych....także wiele moich koleżanek rodziło (w różnych miastach) i znam ich opisy porodów oraz to co się mniej więcej działo na oddziale...np. jak kobiety w 38 lub 40 t.c dostawały leki na pohamowanie skurczy !
Ja niestety wychodzę z założenia że muszę mieć przygotowaną kasę na tzw. "wydatki szpitalne" .... tak na w razie czego ( na czarną godzinę, gdy okaże się że mam pecha co do fantastycznego podejścia do pacjenta przez kadrę szpitalną)....pomimo, iż jestem ich wielką przeciwniczką.... ale niestety w takich realiach żyje.
To teraz czekam na lincz
