Nareszcie udało mi się znaleźć chwilę, żeby napisać to co najważniejsze.
Zawsze zastanawiałam się co robi Para Młoda w Dniu Ślubu przed ceremonią. I jedno wiem na pewno, nie śpi i nie odpoczywa. Wstałam o 6 i na 7 miałam już umówionego fryzjera. Z całego serca polecam fryzjera na Głowackiego Kasprzak-Estetica. Fryzura była naprawdę piękna i na tyle trwała, że została ze mną jeszcze na cały kolejny dzień. Mnie akurat czesała pani Ola, ale widać, że pracujące tam panie mają nieograniczoną wyobraźnię jeśli chodzi o tworzenie upięć i fryzur wyjściowych.
Po fryzjerze, niespodzianka. Zadzwonił świadek, który miał dowieźć ciasto ze Staropolskiej na salę. Pojechał tam z umową, rachunkiem za zapłatę zaliczki i cóż się okazało? Że Staropolska nie chce mu wydać naszego ciasta. Bo nie jest zapłacona cała kwota za nie. Nieważne, że na umowie stoi jasno i wyraźnie, że reszta kwoty ma być zapłacona w poniedziałek-wtorek, kiedy będziemy oddawać blachy. Po prostu w dniu ślubu, wedle własnego widzimisię zmienili sobie umowę, bo tak. Wściekliśmy się strasznie, bo to jakaś kpina. Tłumaczyli się, że nie ich wina, że pani, która umowę spisywała już tam nie pracuje. Tylko pytanie, co mnie to obchodzi? Nie robi się czegoś takiego, że w dniu ślubu, w momencie odbioru ciasta, stawia się nas w sytuacji, że musimy rzucać wszystko i jechać to cukierni z pieniędzmi, jakbyśmy mieli mało obowiązków. Jestem bardzo bardzo rozczarowana postawą Staropolskiej.
Zrelaksowałam się na makijażu. Pani Monika Madaj to naprawdę mistrzyni. Jaka szkoda, że można mieć taki cudowny makijaż tylko na szczególne okazje kilka razy w życiu. Makijaż dobrany do koloru sukni, dodatków, kwiatów wpiętych we włosach. Trwały i piękny. Mimo że na codzień się raczej nie maluję, to nie czułam się w nim przebrana czy ucharakteryzowana. Ale ważna uwaga, podobno pani Monika odchodzi od makijażu i jest to ostatni sezon, kiedy maluje panny młode, które miały szansę do tej pory się zapisać. A szkoda...
Później już poleciało. Wróciłam, za chwilę przyszedł Fotograf, Kamerzysta. Bałam się, że będę sztywna z racji zdjęć, kamery, ale szybko zapomniałam, że ktokolwiek na mnie patrzy. Tak zostało już do końca. Nie widziałam i nie czułam, że jesteśmy pod wiecznych ostrzałem

Nie mogę się wypowiedzieć na temat zdjęć i filmu, bo ich jeszcze nie mam, ale akurat o zdjęcia jestem spokojna. Jacek Kołaczek, Mistrz rozluźniania atmosfery, Mistrz aparatu, Mistrz chwytania momentów nie do uchwycenia, ufam mu absolutnie nawet nie widząc jeszcze zdjęć. Już się cieszę na plener.
Błogosławieństwo na kilku głębokich wdechach, później trochę czasu, by usiąść i pomyśleć

No i fruuu do kościoła. Wszyscy zwracali nam uwagę, że jesteśmy tacy spokojni i uśmiechnięci. Spokojni, to trochę za dużo powiedziane, ale dobrze się czuliśmy w tej sytuacji. Zwłaszcza, że mszy przewodniczyło dwóch naszych znajomych księży. Zawsze to raźniej. Nie wiem co mi strzeliło do głowy z tym psalmem trzy dni przed ślubem, ale cieszę się, że tak wyszło.
Kościół stroiło nam Bloomi, zresztą bukiet, butonierki itp też mieliśmy od nich. O to też byłam spokojna. Wszystko idealnie dopracowane, doprasowane, żadnego zagniecenia, krzywo ułożonej rodziny. A mój bukiet zadziwił sporo osób.
Violiza grała nam na skrzypcach i polecam z całego serca. Jak to brzmiało! Cudownie. Jeśli się zastanawiacie na skrzypcami, to nie ma nad czym. Rzucajcie się na naszą Violizę. Poza tym śpiewała Asia, dziewczyna polecona przez Violizę. Również klasa. Dobrałam takie utwory, że kiedy wybrzmiały w kościele na skrzypcach czy w śpiewie, to aż gęsia skórka na rękach wychodziła. Asia pięknie śpiewa. Utwory klasyczne i takie bardziej współczesne.
Dostałam mnóstwo pochwał, nawet od tych "nie chwalących" za moją suknię, która już od pewnego czasu mi się nie podobała. (Suknia z Laury). Zdecydowałam się uszyć do niej koszulkę. Koszulkę szyłam w Malenie na Błoniu i pani właścicielka to cudowna osoba. Rozwiązała mnóstwo moich problemów, chociaż wcale nie musiała. Dzięki niej zdecydowałam się doszyć też fuksjową szarfę z kokardą do sukni, która zupełnie zmieniła moją kieckę. W połączeniu z koronkową koszulką było już idealnie.
Wesele? Jedna osoba. Jacek Staszak Starsky. I chyba już nic nie muszę mówić. Nie miał łatwego zadania z naszymi gośćmi, ale któż jak nie on? Wymyślał rzeczy, o których mi się nie śniło. I wiele razy słyszałam od gości, że na takim weselu nie byli nigdy.
Pierwszy taniec rozłożył gości na łopatki, zwłaszcza podnoszenie. Byli tacy, którzy powstrzymywali łezki. Kuba z Adelante tak nad nami pracował, że musiało wyjść.
Tort i babeczki od pani Judyty z Tortolandu. Piękne, dopracowane, aż żal było zjeść, a co najważniejsze przepyszne. O dziwo tortu zostało o wiele mniej niż się spodziewaliśmy, znak, że smakowało. Wszyscy zwracają uwagę, że tort był przepyszny.
Chyba tyle. Co do sali, to napiszę w wątku na 2017, bo Wy już swoje wymarzone miejsce macie.
Było fantastycznie, ale raz w życiu wystarczy. Tzn. stres przygotowań, ogrom spraw do załatwienia. Czy wszystko wyjdzie? Czy wszyscy będą? Wyszło, byli. Ja już nie muszę się nad tym zastanawiać. Powodzenia dla Przyszłych Panien Mlodych
