To może ja wypalę tak z innej beczki, pytając się o poradę. . .
Z Narzeczonym jesteśmy zdania, że dzień naszego ślubu to nasz dzień i nie będziemy robić niczego tylko z tego powodu "bo wypada". Głównie rozchodzi się o kwestie gości na przyjęciu weselnym, i tutaj właśnie zaczynają się schody. . . Nie chcemy wystawnego wesela, robi małe przyjęcie: obiad dla najbliższej rodziny (19 osób) i wieczorem kolacja dla "młodych", czyli nasze rodzeństwo i przyjaciele.
Mam skomplikowaną sytuację rodzinną, prawie jak w "Modzie na sukces". Z tego powodu postanowiłam nie zapraszać części rodzeństwa, z którym mam kontakt chyba rzadszy niż raz na rok (a mam tego rodzeństwa sporo). Jestem najmłodsza, byłam na każdym ślubie mojego rodzeństwa, ale w większości były to właśnie zaproszenia "bo wypada" (na inne uroczystości jak np. chrzciny, komunie dzieci już nie byłam zapraszana).
Ponieważ nie chcę czuć się skrępowana na własnym ślubie, zaproszeni będą tylko najbliżsi, z którymi mam częsty i dobry kontakt.
Zastanawiam się tylko, co z tym fantem zrobić- wysłać tej części rodzeństwa zawiadomienie? Może lepiej nic nie robić? Boję się, że przy wysyłaniu zaproszeń będę miała jakieś wyrzuty sumienia i też będę się z tym źle czuła. . . Muszę również zaznaczyć, że nie mam z nimi żadnych wrogich stosunków ani nic w tym stylu, po prostu nie trzymamy się, w tej chwili mam wrażenie, ze jesteśmy jak jakieś dalsze kuzynostwo.
Proszę, dajcie znać, co o tym sądzicie.