A skoro to watek gdzie "każdy może pisać co chce" to ja "se" napisze że fajnie jak człowiek czymś się interesuje, fajnie jak ma w życiu pasje i ja osobiście uwielbiam ciekawych ludzi ( niezależnie od rozmiaru) 
No i właśnie o to chodzi, żeby ten rozmiar nie determinował naszej oceny danej osoby jako człowieka. Osobom 'grubszym" często wydaje się, że inni uważają ich za gorszych i patrzą na nich tylko przez pryzmat wagi, ale moim zdaniem często im się tak po prostu wydaje. Jeśli ktoś ma kompleksy, nie czuje się dobrze ze swoją fizycznością, doszukuje się krytycyzmu u innych i każde "krzywe" spojrzenie będzie zinterpretowane jako wyraz pogardy. A często wcale tak nie jest tylko tym osobom się wydaje.
A samoakceptacja wcale nie zależy od rozmiaru. Można być chudą, piękną i zakompleksioną a można być też grubą, brzydką i pewną siebie.
Bardzo dużo zależy od wychowania, dlatego zgadzam się z tym co napisała dziubasek. Często skupiamy się na tym, żeby wychować dziecko na grzeczne, "usłuchane" i nie sprawiające problemów, a zapominamy o tym, żeby je chwalić, motywować do rozwoju i budować pewność siebie. Niestety w naszej kulturze nie wypada mówić dziecku, że jest piękne, mądre i zdolne, zwłaszcza przy świadkach
U mnie w domu niestety różnie to bywało. Tata był wiecznie niezadowolony, rzadko chwalił. Jak przyniosłam piątkę, to pytał "a czemu nie szóstka?"... Kiedyś czułam się gorsza od innych, zawsze byłam niezadowolona ze swojego wyglądu. Na szczęście mam męża, który skutecznie mnie z tego wyleczył, zawsze prawi komplementy, wręcz zachwyca się moją urodą aż czasem mam wrażenie, że mówi o kimś innym

No tylko jak ważyłam 60 kg (172 cm) i chciałam jeszcze kilka zrzucić, to był niezadowolony i ubolewał nad brakiem tyłka u mnie

Ja obecnie nie dołuje się , nie załamuję jak ważę trochę więcej. Akceptuję siebie w każdej "formie" i mam w d... jak inni mnie widzą. Otaczam się ludźmi, którzy są mi życzliwi i kochają mnie za to jaka jestem w środku, a nie za moją powierzchowność. Może komuś obcemu się nie spodoba, ale co mnie obchodzi co sobie myśli osoba mijana na ulicy czy spotkana w sklepie, której już nigdy w życiu nie zobaczę?
Inna sprawa, że sama czuję się trochę lepiej w szczuplejszej wersji i czerpię ogromną satysfakcję z gubienia kilogramów. I kiedy już mi wyższa waga przeszkadza to nie marudzę, tylko biorę się za siebie... z różnym skutkiem, czasami dopada mnie jo-jo ale w końcu się uda

Jednak istnieje różnica między zadowoleniem ze swojego wyglądu, a samoakceptacją. Jeśli ma się 20 kg nadwagi to trudno powiedzieć "jestem dumna z tego jak wyglądam", ale żeby skutecznie coś z tym zrobić, to najpierw trzeba siebie chociaż zaakceptować...
I jeszcze jedno: to, że ktoś powie "jestem gruba", albo "mam duży brzuch", to wcale nie znaczy, że jest tym faktem załamany i czuje się gorszy. Czasem po prostu stwierdza fakt. Ja na przykład w sklepie gdy ekspedientka mi proponuje jakiś ciuch, czasem powiem: "nie, w to nie wejdę", albo "nie jak muszę mieć luźne na dole, albo z gumką, bo takie mi tuszują ten wielki brzuch"... i mówię to tak normalnie na luzie, a Pani się zawsze zawstydzi i na szybko wystosuje jakies oświadczenie w stylu "alez nie, nie jest Pani gruba.. jaki brzuch, co Pani gada"

No ale po co, przeciez ja wiem, że mam brzuch i się akceptuje z tym brzuchem czy bez niego

Troszkę się rozpisałam i byc może odbiegłam od tematu. W każdym razie moja pointa jest taka, że "to siedzi w głowie"
