Każda z Was ma trochę racji. Generalnie i u nas jest jak u Alis. Każdy robi to, w czym jest lepszy, adekwatnie do tego, ile ma czasu. Po prostu ostatnio ciągle dostawałam za coś po głowie i w końcu nie wytrzymałam. Nie myślcie, że potulnie wstałam i wyprasowałam mu tę jedną koszulę. No way... Powiedziałam mu co o tym myślę. Zawsze wiedziałam, że D. jest trochę starej daty: kobieta kura domowa, mąż zarabiający na rodzinę, ona gotuje, on przynosi kwiaty, ona gotuje, on posłusznie zjada co ma pod nos podstawione, ale tym razem przesadził i nie tylko o koszulach tu mowa. To nasze wspólne wesele, a muszę go np. prosić żebyśmy do księdza podjechali papiery załatwić, tak jakby to był mój wymysł. O tym też rozmawialiśmy. Chce ślubu, dorosłego życia to i obowiązków więcej.
Chciałbyś mieć taką mądrą i kochaną żonę za darmo?

Dziś widzę, że się stara. Co chwilę pisał/pytał/dzwonił, a co jesteś taka smutna? a co robisz? a jak się czujesz? Niby się stara. Ja myślę, że to nie wynika ze złych chęci, raczej z braku myślenia. Ale facetów zawsze w tej kwestii można podszkolić

Śmieci wynoszę tylko na urlopie, z reguły D. wynosi.
Zmywarka byłaby wybawieniem, bo to na prawdę duuużo ułatwiło by mi życie. Mamy małą kuchnię i każdy niezmyty kubek jest na widoku i szybko robi się bałagan.
Co do Mamuśki, jeśli będzie udawała taką idealną, to chyba wyjdę z siebie i stanę obok. Nie wszyscy wiedzą co i jak ona wyprawia, więc mam dość słuchania jakie to cudowne wesele Marysia wyprawiła dzieciom - nie dała ani złotówki.
Ale już będzie co ma być. To nasz ślub i my jesteśmy w tym dniu najważniejsi. Ona do PL na stałe nie wróci, a my z sobą na całe życie się wiążemy. Zniosę ją jeśli dla D. jest to takie ważne.
Aluś moja Ty obrończynio

będziemy siedzieć przy małym okrągłym stoliku sami we dwojkę. Moi rodzice będą niedaleko otwierać stół mojej rodziny, z drugiej strony sali mama D., jej mąż i babcia, będą otwierać stół rodziny D. Młodzież siedzi osobno, dzieciaczki też. D. ma mega fajną rodzinę

tylko ona się tak nieudała
