Wczoraj upiekłam część pierników z leżakującego ciasta. Chciałam zrobić frajdę dziecku, ale olało mnie. Wycisnęła dwa pierniki - samolot i parasol (bardzo świąteczne motywy...) i wyleciała z kuchni. Nie dało już się jej zagonić do roboty. Super.....
Więc wzięłam się do pracy. Ciasto lepiło się okropnie do paluchów i maty silikonowej. Pierniki rosły w piekarniku do ogromnych rozmiarów. Nie dawały się zeskrobać ani z papieru do pieczenia ani z gołej blachy. A w smaku były.... no cóż, nie podeszły mi

Po ostygnięciu wrzuciłam do puszki.
Dziś postanowiłam dać im drugą szansę i...... są pyszne
No i trzeba teraz upiec resztę.
Aaaa, próbowałam zrobić domek z foremek z Ikei. Za chiny się nie dało odcisnąć tych elementów. Ale zapomniałam opruszyć ich mąką, więc pewnie dlatego. Nie poddam się i znów spróbuję.