Plener za nami. Mój mąż oczywiście strasznie marudził...ale myślę, że zdjęcia wyjdą faaaaaaaaaaaaaaaaajne. Wrzucę coś jak tylko dostanę:) Przy okazji pokaże Wam resztę z wesela.
Kontynuując relację.
Po mszy i życzeniach od księdza, udaliśmy się w kierunku wyjścia. pierwsze co zobaczyłam, to to, że leje deszcz...
Za chwilę jednak w naszą stronę poleciał ryż i kasiora. Lila i Tosia dzielnie pomagały nam wyzbierać wszystko, co do grosza

Z uwagi na pogodę, zarządziłam składanie życzeń na sali, żebyśmy wszyscy nie mokli. Dotarliśmy na salę, gdzie czekali rodzice z chlebkiem powitalnym i solą. W kieliszkach była wódką i woda (gazowana:P). Zapytali mnie co wybieram "chleb sól czy pana młodego?", odpowiedziałam oczywiście, że "chleb, sól i pana młodego, żeby zarobił na niego"

. Następnie Radek przeniósł mnie przez próg i można było rozpocząć imprezę:). Przyjęłam milion całusków, niewiele pamiętam, bo byłam pod takim wrażeniem

Chwilę później Jarek( z zespołu) rozpoczął zabawę. Przywitał gości, uznał, że szampan gorzki

Następnie usiedliśmy do obiadu. Byłam okropnie głodna, ale nie mogłam nic przełknąć. Jarek po obiadku rozpoczął integrowanie gości...a potem (albo wcześniej, nie pamiętam

) był pierwszy taniec. Będę miała z niego filmik, to oczywiście zmuszę was do oglądania. Taniec koszmarek... O ile w leginsach było bosko, o tyle w tej sukni...dramat...ale to już nie było ważne. Balon wystrzelił z lekkim opóźnieniem, za to tuby strzelające płatkami wystrzeliły akurat w odpowiednim momencie

Można było odetchnąć i rozpocząć zabawę na luziku.
Podali kolejne gorące danie "mięsko z patyczka"-szaszłyk

Na który też się nie załapałam
