Jestem

Ostatnia wizyta u lekarza prowadzącego za nami.
I powiem Wam szczerze,że dziwnie się z tym czuję.
Przyzwyczaiłam się troszkę do tych wizyt, do ciąży,a tu już finał na horyzoncie,że aż niemal łezka się w oku kręci.
Tak jakoś mi pusto ze świadomością,że niebawem koniec.
Co mówił lekarz?
Że dziś na bank nie urodzę

Brzuch wysoko.
Szyjka miękka,ale trzyma mocno,nie puszcza

Wody mi mocno spadły przez ostatnie 8 tygodni,bo aż z 17 do 8.
Niby 8 Afi jest ok jeszcze (normy 5-20)ale trochę mnie to zaskoczyło.
W sumie teraz dużo płynów piję , mam wrażenie,że więcej niż latem,a tu taka niespodzianka.
Najwidoczniej bobasek obrasta w tłuszczyk,wody uciekają,a mój brzuch już nie chce za bardzo rosnąć.
Lekarz mówi,że mam się nie martwić,że jak na końcówkę to ok.
Miałam dziś też 1 raz mega słabe ciśnienie 110/60 i się zastanawiam czy to nie przez osłabienie organizmu przez dzisiaj startującą chorobę

Mąż mnie zaraził bólem gardła i łamaniem w kościach

Spokojnie, kuruje się na wszelkie możliwe sposoby

Na koniec wizyty dostałam skierowanie do szpitala na 4.12 ( termin) oraz nakaz pojawienia się za tydzień w szpitalu w celu zrobienia pierwszego ktg.
A Lilijka?
Pokazała dziś buziaczka.
Wielkie dziurki od nosa i rozdziawione usteczka.
No i oczywiście pięść przy buźce,standard

Ach, aż chciałoby się w takim momencie zobaczyć ją na żywo, wciąż na ręce, ucałować, tulić...
Także same widzicie, nic się nie dzieje,a i ja nie liczę na szybki finał.
Macie chęć to obstawiajcie.
Moja rodzina obstawia 25,29 listopada.
Dla mnie już teraz, gdy ciąża jest zdrowa i donoszona, każdy dzień będzie tym najlepszym i najpiękniejszym
