Hahaha pitolek nie urósł - dzidzia dalej jest dziewczynką

Sorki dziewczynki, ale wczoraj miałam taki zalatany dzień, że masakra.
Wstaliśmy dość późno, bo o 9, o 11.30 już jechalam do Agatki, a jeszcze wcześniej trzeba było zrobić śniadanko i przygotować obiad... Później jazda do Agaty jakieś 30-40 min i z powrotem do domu. Przebrałam się i biegiem na usg. Oczywiście się spóźniłam, ale nie z mojej winy, tylko jakieś protesty były i pół miasta zakorkowane!!
Na usg weszłam od razu o dziwo - bardzo byłam zdziwiona

Z dzidzią wszystko ok, ładnie macha, kopie, połyka wody, serducho pięknie bije, nerki pracują - jednym słowem jak to powiedziała pani "it looks like you're having piękną zdrową dzidzię"
Pani ma męża polaka i świetnie nawija po polsku - bardzo dużo pokazywała mi używając polskich nazw - fajnie co??
Później pochodziłam po sklepach, bo chciałam kupić coś Agacie w ramach podziękowania i przy okazji kupiłam sobie świetne japonki Adidasa

i bodziaki dla Julc (Agaty córeczce)i i... naszej dziewczynki. Nam (mi i Aimee) się podoba Oliwia, ale Emilowi nie bardzo, więc jeszcze będziemy negocjować

.
Po zakupach znowu w auto, do Emila na warsztat... Myślałam, że pojedzie ze mną do Agaty, ale nie... Za to zalał mi auto jakimś tańszym dieslem, więc mogę jeździć i jeździć

Znowu do Agaty i znowu z powrotem

- u Agatki jadłam przepyszne ciacho - mniam

W domu szybki obiad i na urodziny... Jak jechałam znowu do miasta, to chciało mi się płakać ze zmęczenia a nie imprezować

Ale było całkiem fajnie. Aimee padła i poszła spać do sypialni Ani i Radko.
Emil odwalil numer, bo nie wziął prezentu, więc dzisiaj jedziemy tam jeszcze raz - hahaha
No i to chyba tyle... Wróciliśmy do domu gdzieś koło 1.
Napiłam się lucozaida i mała kopała mnie całą imprezkę
