ja nigdy nie widziałam..i dobrze..ale ostatnio obudziłam sie w nocy i nie mogłam zasnąc,,cały czas myślałam o tym, co wyczytałam w tym wątku..aż musiałam się przejść po mieszkaniu i pogadać z mamą, żeby mi czarne myśli z głowy uciekły

i tej nocy przypomniała mi się jeszcze jedna historia..
w lipcu pojechałam z moim Radkiem na 4 dni do Szczawnicy..znaleźliśmy nocleg u bardzo miłych starszych pobożnych ludzi, którzy wynajmowali turystom 3 pokoje na piętrze w swoim domu..dom stary, ale panowała w nim domowa atmosfera..kiedy pierwszy raz tam trafiliśmy, od razy wpadły mi w oko krzyże na ścianach i modlitewniki, które znajdowały się w każdym pokoju..u nas był modlitewnik do św. Teresy i nowenna do św. Rity, a że to jest patronka naszego związku, to nawet doszukałam się w tym jakiegoś znaku czy przeznaczenia..
była sobota i akurat zwolnił się pokój naprzeciwko naszego..ja poszłam na parter do łazienki, aby zmyć trudy sobotniego rajdu rowerowego na Słowację..Radek przyniósł mi ręcznik, bo zapomniałam go zabrać..kiedy wchodził na górę, pokój naprzeciwko był otwarty..nagle usłyszał cichy głos, coś w rodzaju wołania szeptem: Raadeek, Raadeek..napierw pomyślał, że to ja go wołam, ale po chwili zorientował się, że to z tego własnie zwolnionego pokoju..wszedł tam i zaświecił światło..nikogo nie było..
kiedy wróciłam na góre, opowiedział mi tą historię..leżeliśmy już w łożku, kiedy dodał:
- ja wiem, że ten dom jest nawiedzony
- od razy nawiedzony..skończmy temat - dla mnie to oczywiście nie były ulubione tematy na nocne rozmowy
- teraz wiesz, skąd tu tyle krzyży i modlitewników w każdym pokoju, na każdej ścianie - powiedział
- Radek proszę, nic nie mów - ja niestety mam w takich sytuacjach wybujałą wyobraźnię i mogę widzieć rzeczy, których nie ma, i słyszeć dzwięki, które nie istnieją..
oczy miałam jak piątki..gałki latały mi tam i z powrotem po całym pomieszczeniu..czujność moja wzrosła..głowę miałam położoną na Radka klatce piersiowej..i nagle czyje, jak mu zaczyna mocno walić serce..tak mocno, jak nigdy w życiu..wystaszyłam się tego, bo znam go za dobrze i wiem, że bez powodu tak by się nie działo..pytam go, czemu mu tak serducho wali, co się dzieje..a on:
- bo pomyślałem sobie o tym, czego boję się najbardziej na świecie
- ja nie chcę słyszeć tego..jutro rano mi powiesz - już się prawie cała spociłam..nie chciałam słyszeć, czego się boi, po tym jak go wołały jakieś głosy z pokoju obok..
- wyobraziłem sobie..- zaczął mówić
- proszę nie teraz
- wyobraziłem sobie Ciebie w papilotach i z papierosem
łoś
po powrocie rozmawialiśmy o tych głosach i zaprzysiągł się, że słyszał je naprawdę..nie wie, jak to wytłumaczyć, ale słyszał..a co do jego mocnego bicia serca, to wolę sobie ta na swój sposób tłumaczyć, bo myślę że te papiloty i papieros był po to, abym mogła wreszcie zasnąć
