AiR u mnie historia zaczyna się niemal identycznie, czyli "Byłam akurat porzuconą kobietą i oczywiście nienawidziłam całej męskiej rasy" kiedy to w ramach leczenia się po całym złu jakie spotkało mnie ze strony męskiej rasy, postanowiłam zawitać do przyjaciół z przeciwka (dosłownie) wyszłam wyrzucić śmieci, patrze a oni większą radosną ekipą, śmiejąc się od ucha do ucha majstrują coś w garażu. Tak więc, długo nie myśląc, poszłam do pokoju, poprawiłam oko, i postanowiłam, że trochę śmiechu mi nie zaszkodzi a tylko pomoże, więc poszłam na przysłowiową fajkę. I tam zobaczyłam jego.... i nie nie będzie jak w filmach, że trafiło mnie od razu wpadliśmy sobie w ramiona, .... poznałam JEGO ( jak się troszke później okazało Porzuconego męzczyzne, który nienawidził całej żeńskiej rasy ), on ze swoim cynicznym, złośliwym, niebanalnym żartem i ja złośliwa i kąśliwa.
I jakoś się zaczęło, nie bez problemów, bo nam ciągle coś na drodze stało. Ale jesteśmy razem już ponad 6 lat, od nie całego miesiąca zaręczeni