witajcie po koszmarnym weekendzie

Zaczne moze od piatku - wieczorkiem było spotkanie forumowe no i co? miałam być a tu lipa - żołądek zastrajkował...

pół nocy przesiedziane w wc...jakas grypa żołądkowa - w moim otoczeniu przeszły ja juz 3 soboby...
sobota nie była aż tak zła - żołądek nadal bolał, ale najgorsze wyło włamanie do piwnicy... na szczęście nic nie ukradli oprócz kłódki (

co za wariat kradnie kłodke?) no i teraz musimy wstawić zamek (moze nie ukradną) ...
w niedzielę samopoczucie juz było niemal idealne wiec wybraliśmy sie na rajd po sklepach meblowych w poszukiwaniu stolika pod TV... NIE MA NIC fajnego
mamy poniedziałek - siedze w robocie sama - koleżanka na urlopie, miliony spraw do załatwienia i przezprawa z szefem na temat umowy pewnej firmy... ehhh czekam na to jak na skazanie bo w piatek pożarłam sie z szefem własnie o tą umowe
kolejny raz z rzędu (już 3) miałam sen o pracy - po raz pierwszy na biurku szefa lerzała karka 'do zwolnienia" a na niej moim i koleżanki imię i obok % ale nie widziałam ile...
kolejny sen - szef mówi, ze ja w poniedziałki pracuje krócej

szkoda, ze to tylko sen
no i dzisiaj miałam we snie...kłótnie z szefem...
czy to jakieś fatum??
Pozrawiam w ten paskudny poranek...