Mi sie jednak wydaje, ze psiak to domownik jak kazdy inny, w kazdym razie ja mam takie podejscie i wiem, ze na prawde mozna wiele dla takiego milusinskiego. Kiedy pozegnalismy moja poprzednia dziewczynke, z powodu nieudanej operacji, wiem, ze wtedy aby ja ratowac oddalibysmy wiele, pieniadze nie graly roli, choc w tym czasie bylo z tym kiepsko. A po jej smierci bylam gotowa sprzedac nasz dom, bo bez niej nie bylo sensu tam mieszkac, no i wtedy pojawila sie Rincia. Wiem, ze moze to straszne, ale ja na prawde kocham swojego psa i dla mnie uspienie go z jakiegokolwiek innego powodu niz ulzenie w cierpieniu byloby tym samym co eutanazja babci, bo juz glowa nie ta sama... Tak mam. Wiem, ze niektorzy powiedza, ze to tylko zwierze, ale nie dla mnie, ani nie dla mojego meza.
I to nie jest kwestia przelania uczuc macierzynskich na psiarza. Bo i moja mama tak ma, popadla w depresje kiedy musielismy uspic nasza sunie(nie ta ktora umarla po operacji, tylko moja z domu rodzinnego), podobnie tesciowa, po smierci ich psa. Wiec to jest chyba kwestia czlowieka.