Ja wprawdzie jak Ola się urodziła byłam posiadaczką małego i średniego (20kg) psa ( obie suczki ) i obie charakterne. Xena, suczka rodziców ( miała wtedy, ok. 9-10 lat, niezbyt lubiąca dzieci ) oraz mojej Luki ( suczka wielkości do kolan, inteligencja to nie jest jej największy atut,niestety

), wrednawa i przy jedzeniu lepiej nie ruszaj. także ja baardzo obawiałam się, jak to będzie jak pojawi się Ola. Dodatkowo mam kota Mariana, którego tlenem i sensem życia byłam ja ( dzięki Bogu po urodzeniu Oli sobie odpuścił) i do dnia porodu z fochem w oczach siedział mi na brzuchu i pakował się do łóżeczka dając do zrozumienia, że on tu rządzi.
Pojawiła się Ola. Od początku nie odganiałam psów, jedynie kota wywalałam z łóżeczka. Myślę, że to bardzo ważne, żeby nie przepędzać zwierzaków, bo będą czuły zagrożenie. Także póki Ola była malutka żadnego zagrożenia nie było. Xena omijała ją szerokim łukiem, Luka wąchała z daleka. Marian - wiadomo - wszędzie się wpychał

Jak Ola zaczęła być bardziej kumata i mobilna

od początku miała mówione, że piesków nie wolno ciągnąć, szarpać itp. I szczerze powiedziawszy - nigdy nie było problemów w konatktach Ola-zwierzaki. Chyba jakoś intuicyjnie Ola nie męczyła Xeny ( która później była już bardzo chora ) i Xena jakoś wyjątkowo nie zaczepiała Oli; jedynie brała od niej smakołyki. Luka, moja niezbyt mądra suczka póki co jest w kontaktach z Olą nienagannie grzeczna, choć tak jak pisałam - Ola wie, że nie wolno grzebać w misce, ciągnąć za uszy itd. Dużo to właśnie kwestia mówienia dziecku od początku, co może, a co nie. O dziwo Marian - zazdrosny do granic możliwości o Olę do około jej 5msc życia - kocha ją od ponad 2 lat równie mocno jak mnie, daje się przytulać, karmić, tarmosić, wytrzymał nawet palca w uchu i próbę włożenia palca, ale nie powiem, gdzie

Będzie dobrze, zobaczysz

Ola, mimo że Xena zbytnio nie zwracała na nią uwagi - strasznie cierpiała po odejściu Xeny

Mi samej po jej stracie było strasznie ciężko, jak Ola otwierała drzwi i wolała "Xena, oć do domu" to normalnie ryczałam jak głupia

Ale żeby nie było tak smutno - po stracie Xeny rodzice dostali od mojego brata 2msc labradora o imieniu Rocky. Nigdy nie miałam rasowego, czy dużego psa. Byliśmy wszyscy przerażeni, zwłaszcza że rodzice nie chcieli już innego psa... i muszę powiedzieć, że ten pies mimo okropnego uporu i niszczycielstwa ogródkowego - to pokład cierpliwości i spokoju względem Oli. Olka chyba instynktownie wie, że z nim może zrobić naprawdę dużo

Ostatnio będąc w sklepie dzwonię do męża i proszę o Olę do telefonu.
Pytam Oli "co robisz Oluś?".
"siedzę" odpowiada.
'Gdzie?"
" na Rokasie"

Także Ola z panem Rokasem ( bo tak go woła) siedzi w posłaniu, walczy o zabawki, je, głaszcze, siedzi na nim, kiedy ten śpi, uczy go komend, wyprasza go z kuchni; a zawsze jak ktoś krzyczy na żółtego bandziora, włącza się adwokat Ola z tekstem
" Rokasek jest malutki"

czyli nie wolno na niego krzyczeć

Ale się rozpisałam

ale może znajdzie się ktoś wytrwały do przeczytania
