Wreszcie moje wypociny powstały. Od razu mówię, że ja nie umiem ciekawie pisać i generalnie prosze nie zwracać uwagi na moje błędy itd. Po prostu nie jestem urodzona pisarką.
SOBOTA 12.08.2006
Obudziłam się przed 6:00 i już za bardzo nie mogłam zasnąć. Przekimałam jeszcze do 8:00 i wstałam. Wstałam w strasznym stresie. Moja Kuzynka Ola, która była u mnie od kilku dni gadała jakieś głupoty, żeby mnie odstresować. Rano miałam dziwne uczucie, że niby wielki stres, a z drugiej strony nie mogłam uwierzyć, że to już dziś.
Pogoda była piękna…świeciło słoneczko, więc humor mi dopisywał.
Poszłam się kąpać wraz ze świetnymi olejkami do kąpieli i wyobraźcie sobie, że cały stres mnie opuścił. Normalnie wyszłam z wanny bardzo zrelaksowana. Tuż po kąpieli zadzwonił kurier do drzwi i przyniósł mi piękny bukiet kwiatów. Byłam bardzo zdziwiona. Okazało się, że kwiaty były od znajomych, którzy nie mogli przybyć na nasz ślub i wesele.
O godz.9:00 przyszedł mój Rafio i pojechaliśmy odebrać kwiaty. Rafał był tak bardzo zestresowany, że aż nie mógł prowadzić samochodu, dlatego po kwiaty pojechaliśmy z naszym świadkiem. Kwiaty były piękne (zrobione przez naszą koleżankę kwiaciarkę). Mój bukiet bardzo mi się podobał. Kwiaty na samochód były cudowne, a kosze dla Rodziców przepiękne. Gdy przyjechaliśmy z kwiatami do domu zaraz przyjechała moja Siostra i w cztery (Moja Siostra, Kuzynka, Świadkowa i ja) pojechałyśmy do fryzjera. U fryzjera też był pełen luz i śmiechy. Zupełnie bez stresu.
O godz.13:00 moja kuzynka razem ze świadkowi zaczęły ubierać nasze klatki schodowe w kwiatuszki i balony.
Punktualnie o 15:20 przyszedł kamerzysta razem z fotografem. Robili fotki i nagrywani, gdy się maluję i ubieram. W ogóle mi się nie trzęsły łapki podczas malowania. Normalnie pełen luz.
Z kamerzystą już się znałam wcześniej, gdyż poznaliśmy się na targach ślubnych ślubnych Sosnowcu w listopadzie ubiegłego roku. Kamerzysty szef Pan Mariusz właściciel FOTOMAX z której mieliśmy kamerzystę i fotografa, gdzieś ok. godz.12:00 dzwonił do mnie, żeby złożyć nam życzenia i umówiliśmy się na plener (który odbył się w środę i sam osobiście Pan Mariusz robił nam fotki).
O godz. 16:00 zaczęła się zjeżdżać cała moja Rodzinka, aż brakowało miejsca na parkingu pod blokiem.
O godz. 16:15 wychodził z bloku mój Rafcio. Już go słyszałam, gdyż mieliśmy zespół, który nam pięknie przygrywał. Już słyszałam z daleka, że mój Rafcio idzie. Szedł dumnie przez całe osiedle, a ja zerkałam przez okno zza firanki. Na osiedlu stały tłumy ludzi, a balkony były oblepione sąsiadami. Wszystko miało swój klimat, czar i urok.
Nigdy nie zapomnę uśmiechniętej minki mojego Rafcia, gdy mnie zobaczył. Rafał wyglądał ślicznie.
Pogadaliśmy jeszcze chwilkę razem i zaczęło się błogosławieństwo. Tuż przed poprosiłam Rodziców, żeby tylko nie płakali. Moja Mamusia jednak nie wytrzymała i uroniła kilka łez…ja również.
Po błogosławieństwie zaczęliśmy wychodzić z domku. Na klatce schodowej zrobili nam zastawę znajomi (koleżanka z mężem), to było bardzo miłe. Gdy wychodziliśmy z bloku i szliśmy chodnikiem byłam bardzo zaskoczona ilością osób pod blokiem.
Na końcu chodnika stał nasz samochód Chrysler PT Cruiser. Wyglądał cudownie. Zrobił również bardzo duże wrażenia na gościach. Z pod bloków odjeżdżaliśmy wolniutko…nasz kamerzysta nas jeszcze nagrywał. Wszyscy trąbili klaksonami pod naszymi blokami, aż do samego kościoła.
Przed naszym ślubem w kościele był jeszcze inny ślub. , gdy podjechaliśmy wcześniejsza para wychodziła akurat akurat kościoła.
Przed samym slubem poszliśmy ze świadkami oraz kamerzysta i fotografem podpisać dokumenty.
Gdy złożyliśmy autografy goście wchodzili już pomalutku do kościoła, a my staliśmy przed kościołem, aż organista zacznie grać.
I wreszcie wchodzimy…przed nami moja Siostrzenica Karolinka z synem mojego Kuzyna - Mateuszkiem nieśli nam obrączki na poduszeczce.
Ja pełen luz i uśmiech na twarzy. Wchodząc do kościoła zobaczyłam pewne małżeństwo, które kompletnie nie znałam…bardzo się uśmiechali do nas. W połowie drogi do ołtarza dopadł mnie malutki stresie poleciały mi łezki.
Msza w kościele i kazanie były cudowne. Ksiądz, który udzielał nam slubu był gościnnie w naszej parafii i podczas kazania zwracał się do nas i mówił do nas po imieniu. To było cudowne uczucie.
Podczas modlitwy powszechnej za naszą prośbą była modlitwa za naszych Rodziców (moich i Rafała), którzy mielii 32 rocznicę ślubu. Rodzice bardzo się wzruszyli i oczywiście nie obyło się bez łez.
Nadszedł czas naszej przysięgi. Mówiliśmy do siebie głośno i wyraźnie i co najważniejsze w pełnym uśmiechu. Ja cały czas miałam banana na twarzy, a mój Rafcio był tylko ciut mniej zestresowany. Moja Siostra nawet powiedziała, że tak się śmiałam w kościele jakbym coś wcześniej wypiła.
Gdy wyszliśmy z kościoła goście zaczeli nas obsypywać ryżem, płatkami róż, cukierkami i pieniążkami. A później zaczęły się życzenia.
To miłe i uśmiechnięte małżeństwo, które stało w kościele podeszło do nas i złożyło nam życzenia od całego e-wesele. Byliśmy z Rafciem bardzo zaskoczeni. Mnie, aż łezka się w oku zakręciła. Tymi miłymi osobami byłi Rodzice naszej Sylvi. Dostaliśmy piękny koszyczek i prezent. Sylvi i Zibi bardzo się cieszę, że tak miło mnie zaskoczyliście, bo nie spodziewałam się nikogo na naszym slubie z forum.
Po życzeniach pojechaliśmy na salę…tak oczywiście powitanie…ja trafiłam na wodę w kieliszku. Później był smaczny obiadek. A po obiadku pierwszy taniec. Bujaliśmy się z Rafciem to piosenki Kindla „Z kimś takim jak Ty”. Wszystko było cudownie, az tu nagle podczas refrenu tej piosenki nasz świadek zdetonował wybuchający balon i w tym samym momencie wybiło korki i nasz zespół przestał grać. Normalnie szok. My jednak dalej tańczyliśmy tyle, że bez muzyki. Na szczeście nic wielkiego się nie stało i zespół raz jeszcze zaczał dla nas grać ten utwór. Taką mieliśmy wpadkę, choć większość gości myślała, że to tak specjalnie miało być.
Potem zabawa była na całego. Wszyscy goście super się bawili. Świadkowie sprawdzili się rewelacyjnie. Jedzono wyśmienite. Naprawdę było super. Cały czas szaleliśmy na parkiecie. Zespół grał super. Do domu wróciliśmy przed godzinką 8:00.