Ja bym nie pozyczyla.. nie zaleznie od tego, co znaczy .ów slowo.
Kiedys Marcin mnie zawiód, moje zaufanie, i chyba jeszcze długo potrwa zanim bedzie tak jak kiedys..
Kocham, i chociaz wyszlam za niego, nie ufam mu... bedzie musial sie o nie starac..
Marcin pracuje w restauracji, w tejze samej pracowala polka, wiedziala ze w tamtym czasie bylam w ciazy, ze mielismy juz slub cywilny, ale i tak za nim latala.. znalysmy sie..
dowiedzialam sie przypadkiem, (zajzalam do jej tel.

) myslcie sobie co chcecie, teraz wiem ze dobrze zrobilam..
byly tam zapamietane sms-y wyslane do mojego Marcina.
(Marcin codziennie konczy ok12 w nocy, ok 1 godz. schodzi mu na dojazd do domu..)
w tym wlasnie momencie kiedy wracal do domu , dzwonila do niego, wysylala wiadomosci, prosila o spotkanie..
nawet kiedy bylam w szpitalu gdy urodzilam moj skarb, zostalam dwa dni dluzej.. dzwonila do niego i skladala mu propozycje.. pytala sie czy nie moze do niego przyjsc..
w dniu kiedy zrobilismy "pepkowe", zaczelam coraz bardziej podejrzewac ze cos miedzy nimi jest..
na drugi dzien rano po imprezie zajrzalam do jej tel. bylam w szoku....
chcialam krzyczec i plakac w jednym momencie...
spytalam sie Marcina co to znaczy?
zaczal sie tlumaczyc ze nic miedzy nimi nie zaszlo, ze ona za nim latala, on nie chcial...
ze powinnam mu wierzyc..
bla bla bla
skoro on jest niewinny.. to dlaczego mi nie powiedzial jaka jest sytuacja..?
czyzby sie bal..?
czego..?
powiedzial ze nie chcial mnie denerwowac..
a caly ten cyrk trwal ponad miesiac..
i gdzybym nie pobawila sie w detektywa, moze nigdy bym sie nigdy o niczym nie dowiedziala ...
a moim bledem bylo to, ze kiedys "pozyczylam" jej Marcina, bo nie miala z kim isc na wesele...
nie ma pozyczania faceta...