A jedna moja rodzina w ogóle nie podała przyczyny. Ot, dziękujemy, ale nie przyjdziemy. Nie to nie. Podziękowałam, za informację i tyle. W sumie to się cieszę, bo aż tak za nimi nie przepadam, ale tata byłby zawiedziony, jakbym ich nie zaprosiła, a oni na pewno byliby obrażeni, że się ich pominęło.
Za to już teraz wiem, że na chrzciny (jak już będziemy mieli dziecko) ani na żadne inne uroczystości ode mnie zaproszenia nie dostaną. Nawet nie wysilili sie na podanie powodu... nie to nie. Nie zależy mi na takiej "rodzinie". Z resztą to nie pierwszy raz u nich.
Swego czasu rodzice poprosili to małżenstwo, by byli chrzestnymi mojego brata i oni się zgodzili, a tydzień przed uroczystością zadzwonili i odmówili twierdząc, że nie mają pieniędzy.
Prawda była taka, że wujek, jako wojskowy, w tamtych układach przed '90 nie mógł za bardzo afiszowac się w kościele, choć wątpię, by go ktoś zwolnił, że jest chrzestnym dla jakiegoś dziecka z wioski...
Po '90 oczywiście zmiana o 180 stopni i nie ma niedzieli ani święta, żeby nie biegali "do kościółka".
